SasuSaku

SasuSaku
Sasu-Saku-love2

wtorek, 10 września 2013

11. '' Koniec gry! Myślisz, że jesteś taki cwany?! ''

Siedziałem już w poczekalni na lotnisku i żegnałem się z przyjaciółmi. Nie wiedziałem, co mnie czeka, ale nie chciałem zostawić tej całej sytuacji z Sakurą. Dla mnie ona była najważniejsza. Pomimo tych straconych pięciu latach. Bałem się również tego, że kiedy ją spotkam, ona nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Moim przeznaczeniem jest być zawsze blisko niej, bez względu na to, co ma mnie czekać w przyszłości.
- Dbaj o siebie, stary! – przytulił mnie Itachi.
- A Ty dbaj o nasze interesy.
- Sasuke, wierzę, że w końcu ją odnajdziesz. – puścił mnie i odszedł kawałek. Po jego minie szybko można było odczytać, że będzie tęsknił. Ten opiekuńczy brat, no, ale za to go kochałem.
- Samolot do Ameryki odlatuje za 20 minut, prosimy przejść do wyznaczonego miejsca!
- Na mnie czas, trzymajcie się! – wkraczałem do nieznanego świata. Świata, w którym miałem znaleźć ukochaną.

***

- Dzisiaj wyjdziesz na świeże powietrze, porozmawiałam z lekarzem prowadzącym i stwierdził, że to będzie dobry sposób byś jakoś wróciła do dawnej siebie. – spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Mój ojciec o tym wie? – spytałam ledwo podpierając się z polowego łóżka. Było takie niewygodne, że codziennie po paręnaście razy przeszywały mnie skurcze. Zwijałam się z bólu, jednak bałam się im o tym powiedzieć. Kto wie, może i by mi dali następne zbędne leki, których już miałam dosyć.
- Nie i lepiej żeby się nie dowiedział. Chodź. – złapała mnie za ramię i zaczęła prowadzić do drzwi.
- Kiedy mnie stąd wypuścicie? – spojrzałam na nią błagalnie. Miałam dosyć tej uwięzi, która w pewnym stopniu zaczęła mnie przerażać.
- Pan Carl kazał na razie bacznie cię obserwować. Niczego nie mogę tobie obiecać, ale muszę coś zrobić. Sakura ja cię naprawdę polubiłam. Jesteś dla mnie jak przyjaciółka. – kobieta mnie zadziwiała. Choć niestety musiałam się z nią zgodzić. Też ją traktowałam, jako przyjaciółkę. Tylko ze mną spędzała dużo czasu. Od pięciu lat tylko jej się wyżalałam, zataiłam jednak fakt o Sasuke. Dlaczego? Sama nie mogę tego zrozumieć. Temat o nim sprawił, że jeszcze gorzej się czułam. Czułam, że tam w środku zaczęłam umierać. Nie tylko po tym rozstaniu ucierpiało moje zdrowie, ale także serce i dusza.  Moje życie straciło sens, a wszystko przez mojego ojca. Tak bardzo brakowało mi matki, a ta pielęgniarka podczas tych pięciu cholernych lat, była mi bliska do tego stopnia, że potraktowałam ją, jako rodzinę.
- Ile pani ma lat? – zapytałam, choć wiedziałam, że nie lubi jak mówię do niej na ‘PANI’.
- Jestem Alice i nie pani! Kochanie przecież mówiłam ci już ile mam lat. – pogłaskała mnie po policzku.
- Mam za krótką pamięć. – uśmiechnęłam się z ledwością.
- Trzydzieści dwa lata, złotko. Chodźmy. – ponownie zaczęliśmy iść.
                Korytarze szpitala wyglądały bardzo przytulnie, lepiej niż w tych małych pokojach. Ściany pomalowane na beżowo, mały telewizorek w oddali, a dookoła chodziły rozbawione dzieci. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Po lewo była garderoba, w której znajdowały się ubrania pacjentów. Kurtki, buty, spodnie i inne takie. W oddali stało ogromne lustro. Alice puściła mnie, a ja podtrzymując się stojaka na kroplówkę, którą miałam przyłączoną do mojej prawej ręki podreptałam do zwierciadła. Kiedy ujrzałam moją twarz, mój wygląd… To było nie do opisania. Biała skóra, sine usta i ten brak życia. Włosy, opadały do ramion. Nie miałam już takich długich, do pasa. Szybko odsunęłam się od mojego odbicia. Nie chciałam na siebie patrzeć. Mój stan to tylko wina mojego ojca.
- Chodź Saki, pomogę ci się ubrać. – spojrzałam na moją teraźniejszą przyjaciółkę.
- Kiedy to wszystko się skończy? – zapytałam, kiedy ona pomagała mi się przebrać w cieplejsze ubrania.
- Ja, ja sama nie wiem. – powoli usiadłam na kwadratowej pufie i spojrzałam na nią.
Założyła mi ciemno niebieskie spodnie, które oplatały dobrze moje ciało, kolorową tunikę i na to ciepły sweter oraz szary płaszcz sięgający mi do ud. Buty miałam sportowe adidasa.
Bałam się wyjść na powietrze, ponieważ nie wiedziałam jak organizm na to zareaguje. W końcu pięć lat w zamknięciu?
- Dzisiaj wejdziemy na dach, tam na taras. Jest tam też ogród. Spodoba ci się. – weszliśmy do windy. Nigdy bym nie przepuszczała, że będę umierać tutaj, przez kogoś bliskiego.
                Dźwięk otwierających się drzwi sprawił, że zadrżałam.  Lekko oślepiło mnie światło, a do nozdrzy napłynął zapach czystego, świeżego powietrza. Powoli zrobiłam krok do przodu. Widocznie moje ciało potrzebowało tlenu, normalnego tlenu – powietrza.  Dookoła biegały dzieci, spacerowali pacjenci, a w głębi znajdował się ogród z różnorodnymi kwiatami. Czułam się jak w innym świecie.
- Ale tu ślicznie! – wydukałam.
- Możesz się tu rozluźnić, ale czas mamy ograniczony do półtorej godziny, więc wykorzystaj go jak najlepiej. – czułam się szczęśliwa.
- Cześć, jestem Edith Greenis. – za mną stała niewysoka dziewczyna, z długimi, brązowymi włosami, jej twarz była promienna, a jej szczupłe ciało przyprawiło by nie jedne modelki o kompleksy.
- A ja Sakura Haruno. – uścisnęłam z ledwością jej dłoń. Byłam strasznie osłabiona. Potrzebowałam usiąść.
- Widzę, że jesteś słaba. Może pójdziemy pogadać w ławce?
- Tak, chętnie. – dziewczyna złapała mnie za rękę i promiennym wzrokiem poprowadziła do drewnianej ławki. Spojrzałam jeszcze raz na twarz dziewczyny, na moje oko miała z dwadzieścia jeden lat.
- Na, co jesteś chora? – spytałam.
- Mam raka. – oznajmiała uśmiechając się, choć widziałam, że to jest sztuczny uśmiech.
- Przykro mi… - opuściłam głowę.
- Nie martw się, już przywykłam do tej choroby, a ty, dlaczego tu się znajdujesz? – spojrzała na moją twarz.
- Szczerze? Nawet ja nie wiem. Wiem tylko, że coraz bardziej słabnę. – Edith przyglądała mi się dokładnie. Chociaż miała wypisaną śmierć na swojej drodze, ona uśmiechała się i cieszyła życiem.
                Od tamtej pory codziennie ze sobą rozmawialiśmy. Staliśmy się sobie bliskie. Dowiedziałam się, że jest z biednej rodziny, a tylko ten szpital ją przyjął i zapewnia leczenie. Wszystko opłaca jej dawny wujek, tylko on wierzy, że ona wyzdrowieje. Edith była pierwszą osobą, której powiedziałam o mamie i Sasuke.
- Myślisz, że twój przyjaciel cię szuka?
- Wolałabym nie, widzisz sama. Choroba postępuje bardzo szybko. Może za jakieś półtora roku umrę. Nie chce żeby cierpiał, a może założył rodzinę? Oh, jak ja tęsknie za moimi przyjaciółmi. Jestem ciekawa jak wygląda dziecko Hinaty-chan. Wpadła z Naruto jak miała siedemnaście lat. – rozpamiętywałam dawne czasy. Brakowało mi ich. Kto by powiedział, że moje życie będzie wyglądać tak smutno.
- Moi przyjaciele się ode mnie odwrócili, kiedy dowiedzieli się, że jestem nieuleczalnie chora.
- Ile lat lub miesięcy jesteś chora?
- Trzy lata. Lekarze mówią, że dają mi czas do świąt Bożego Narodzenia. Potem, chyba sama wiesz… - przytuliłam ją, a po policzku poleciała łza.
- Naprawdę nie da się nic zrobić?
- Niestety nie, ale proszę nie płacz. Jeżeli ty będziesz płakać, to, co ja zrobię, kiedy mnie nie będzie przy tobie? – przytuliła mnie mocniej.
- Mniejsza o mnie. Potrafiłabyś mi wymienić imiona swoich przyjaciół? – spytała.
- Tak! Hinata, Ino… - zamilkłam.
- Co jest Sakura? – położyła mi rękę na ramieniu.
- Ja… ja nie pamiętam. Naprawdę nie pamiętam! – rozpłakałam się i zaniemówiłam z niedowierzania.

***

Minęły dwa miesiące, od kiedy zamieszkałem w Ameryce. Nachodziłem ojca Sakury codzienne, jednak za każdym razem stwierdzał, ze nie ma córki. Zatuszował to gnojek. Czułem, że z nią dzieje się coś nie dobrego. Jeśli myśli, że przestanę jej szukać, to się myli.
                Szukałem, w każdym szpitalu, opiekach. Nikt nie słyszał o Sakurze Haruno. Powoli zaczynałem myśleć, że umarła. Jednak serce podpowiadało mi inaczej. Mówiło walcz, szukaj!
Jak każdego wieczoru siedziałem godzinami przed komputerem i sprawdzałem jeszcze raz po szpitalach, czy ktoś zna dziewczynę o imieniu Sakura.
- Sasuke… - usłyszałem głos Harrego w słuchawce.
- Nie spoczne, odnajdę ją.
- Musisz, w końcu dać sobie spokój. Popadasz w paranoje, nie rozumiesz?
- Nie spocznę, dopóki jej nie odnajdę. Wyrwę mu serce, zabije, a wyjawi mi gdzie jest Sakura.
- Co jeśli się dowiesz, że ona nie żyje?
- Wtedy…
- …a jeśli ona się ożeniła i ma gromadkę dzieci?
- Wtedy będę się cieszył razem z nią jej szczęściem, dlatego nie próbuj mi wybijać pomysłu z jej odnalezieniem.  Znajdę ją, chociażby zajęło mi to paręnaście lat, a ją odnajdę. – rozłączyłem się.
                Ze szklanego stolika zabrałem butelkę whisky i podszedłem do widoku na miasto. Mieszkałem w apartamentowcu, więc widok z tego centrum był niesamowity.
- Znajdę cię, ponieważ jesteś jedyną kobietą, którą zdołałem pokochać tak mocno. – odkręciłem butelkę i wziąłem paręnaście łyków. Zaszumiało mi w głowie.
                Następnego dnia znowu pojawiłem się przed gabinetem pana Haruno. 
Podeszła do mnie chyba jego sekretarka.
- W czym mogę pomóc? – spytała.
- Chce pomówić z dyrektorem firmy, jestem z prasy. – pokazałem fałszywą plakietkę. W końcu nie było żadnego problemu. Jestem słynnym fotografem.
- Ach, panie Uchiha. Proszę poczekać w gabinecie. – uśmiechnęła się zalotnie.
- Niech pani nie mówi mu, kim jestem. – oznajmiłem wchodząc do środka pomieszczenia.
- Ależ naturalnie! – odeszła.
                Gabinet przypominał raczej najdroższy pokój, w apartamentowcu. Jedynie łóżka zastępowały sofy ze skóry. Rozsiadłem się i czekałem na szanownego biznesmena.
- Przepraszam, że pan musiał na mnie czekać, musiałem wypisać czek. – odwróciłem się.
- Ochrona! – zaczął krzyczeć, a ja szybkim ruchem przycisnąłem go do ściany, zamykając przy tym drzwi od środka.
-  Jeszcze raz krzyknij, a wyrwę ci serce gołymi rękoma. Usiądź spokojnie, a ja pozadaje ci parę pytań. – oznajmiłem całkiem spokojnie. W jego oczach zobaczyłem przerażenie.
Mężczyzna zrobił dokładnie to, o co go poprosiłem.
- Teraz grzecznie powiedź, gdzie jest Sakura i mi tu nie wyjeżdżaj, że nie masz córki.
- Myślisz, że jesteś taki cwany? Ja też mam wtyki, nawet w mafii. – zaczął się wywyższać.

- Jesteś pewny, że chcesz ze mną zadrzeć?


Postanowiłam trochę wcześniej dodać rozdział.
A co do błędów, czasami piszę szybko i nie zauważam ich. Dlatego przepraszam, ale żeby się już nie powtarzały te same błędy itp zainstalowałam dobry program do pisania opowiadań i raczej nie powinno być błędów. Także przepraszam i zachęcam do dalszego czytania moich opowiadań.
A i jeszcze mała informacja dotycząca bloga. Będę teraz dodawać rozdziały jak znajdę trochę wolnego czasu. Jestem w liceum i na prawdę trudno mi podzielić czasami obowiązki tym bardziej, że mamy ciężki grafik ;x Cały tydzień kartkówki i testy. Myślę, że jakoś zaakceptujecie to. W razie czego możecie mnie obserwować na facebooku, tam na stronie dodaje informacje z rozdziałami: Sasu-Saku-love.
Miłego dnia. 

3 komentarze:

  1. O no proszę proszę szybko rozdział dodałaś :) . Wiesz mi to absolutnie nie przeszkadza :D . A wręcz przeciwnie . Jej jak ja bym chciała takiego faceta jak Sasuke . Szuka swojej ukochanej do resztek sił . Jakie to cudowne :3 . Przykro mi z powodu tej przyjaciółki chorej na raka . Jak to czytałam to łzy w oczach :'(
    No nic . Mam teraz wolny czas więc i ja zabieram się za rozdział , ale nie wiem kiedy go opublikuje :)
    Pozdrawiam ! Ewcia-chan. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow super rozdział. Mam nadzieję, że w kolejnym dojdzie do spotkania SasuSaku :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, zresztą jak zwykle. :))
    Nie mogę się doczekać, aż wreszcie spotkają się po tych pięciu latach, Sasuke to chłopak, którego każda by chciała, od 5 lat szuka jej i nie związał się z inną, to jest na prawdę cudowne. :))
    Czekam na nexta. ^^
    Pozdrawiam i dużo weny. ;**

    OdpowiedzUsuń