Zdziwiony chłopak
propozycją wspólnika z interesów chętnie chciał się dowiedzieć jak wygląda
córka pana Haruno. Kiedy zobaczył zdjęcie, od pierwszego wejrzenia spodobała mu
się. Zielone, duże oczy, niespotykane włosy i ta twarz. Chciał ją. Można
powiedzieć, że jednym słowem ‘TAK’ kupi ją, a wszystko po to by połączyć dwie
korporację. Rosła w nim namiętność na samą myśl o niej. Potem przypomniał sobie
ją jak siedziała na ławce i płakała.
- Co jeśli się zgodzę? – spytał patrząc intrygująco na wizerunek dziewczyny.
- Co jeśli się zgodzę? – spytał patrząc intrygująco na wizerunek dziewczyny.
- Urządzimy przyjęcie weselne. – powiedział nie
zastanawiając się, że właśnie sprzedaje córkę do własnych interesów.
- Wszędzie musi być jakieś, ‘ale’, także niech pan
powie gdzie jest haczyk? – mężczyzna zapalił cygaro, pociągnął dym nikotynowy
głęboko w płuca, po czym wypuścił i przepił kawą.
- Moja córka jest chora i niektórych wydarzeń nie
pamięta, ale tylko tych z przeszłości.
- Przecież liczy się teraźniejszość. – roześmiał
się zuchwale.
- Dokładnie, więc zrobimy tak…
***
- Wstawaj śpiąca królewno…- usłyszałam przyjemny
szept przy uchu.
- Mmm… - rozciągnęłam się i otworzyłam oczy. Kiedy
zaczęłam się rozglądać przede mną stał czarnowłosy chłopak z wczoraj, uśmiechał
się trzymając koszyk z owocami i pęk czerwonych róż.
- Dlaczego tu jesteś? – spytałam zdziwiona jego
najściem.
- Jestem tu, bo o mnie się nie zapomina. – Jego
pogodny uśmiech sprawił lekki dreszcz na moim ciele. Wyciągnął mandarynkę z
koszyka, obrał ją i położył na dłoni.
- Wcinaj. -usiadł obok mnie na fotelu.
Wzięłam kawałek do ust i spoglądałam na jego
pogodny wyraz twarzy. Jak, z każdą sekundą rośnie we mnie ekscytacja i nie
wiarygodna energia. Samo oglądanie jego twarzy stworzyło nie wiarygodną aurę.
- Jak ty masz na imię? – spytałam biorąc kolejny
kawałek owocu do ust.
- Sasuke. –
zamarłam. Skąd ja znam to imię? Z każdym
dniem moje życie zaczęło mnie intrygować.
Nagle
do sali weszła chora dziewczyna. Bez włosów, ale pomimo tego była śliczna i
skądś ją kojarzyłam.
- Kim jesteś? – spytałam.
- Sakura.. Sakura! Muszę chyba tu się przenieść
żebyś mnie zapamiętała. Jestem Edith, znów zapomniałaś? – usiadła na moim łóżku
z drugiej strony niż Sasuke. Dopiero teraz sobie ją przypomniałam. To moja
przyjaciółka, z którą tu rozmawiam.
- O! To ty jesteś tym sławnym fotografem? –
zapytała czarnookiego.
- Tak, Sasuke Uchiha. – znowu przez moje ciało
przeszedł dreszcz. Nie rozumiałam tego, co się ze mną dzieję.
***
Przychodziłem każdego dnia. Widać było, po Haruno,
że z każdym kolejnymi odwiedzinami coraz więcej pamięta, a energia do niej
powraca. Stawała się silna.
Wszystko
wydawało się idealne, kiedy następnego dnia Sakura zniknęła ze szpitala.
Nikt nie chciał mnie poinformować, kim była osoba,
która zabrała Zielonooką. Myślałem, że
się czegoś dowiem od Edith, ale jej również nie było. Biegałem po szpitalu i
pytałem wszystkich gdzie jest Sakura. Nikt mi nie odpowiedział. Dopiero, gdy
spotkałem pielęgniarkę-Alice powiedziała mi, że Sakurę i Edith zabrali jacyś
mężczyźni. Mieli zgodę prawną, więc domyśliłem się, że to wszystko to sprawka
jej ojca. Najgorsze było to, że znowu mogłem ją stracić.
Od
razu zadzwoniłem do mojego detektywa by namierzył pana Haruno.
Zajęło mu to dokładnie godzinę i już wiedziałem
gdzie są.
Poleciałem pierwszym samolotem do Londynu gdzie
przybywali. Nie pozwolę drugi raz ją stracić.
Tego samego dnia byłem na miejscu.
***
Gdzie ja jestem? Dlaczego ja tych ludzi nie znam i mnie zabierają? Dobrze, że Edith była obok. Nie bałam się tak bardzo. Po jakimś kwadransie dojechaliśmy na miejsce. Była to ogromna rezydencja, wszędzie drzewa, kwiaty, a po środku fontanna. Przed tą Villą stali służący i dwoje mężczyzn. Jednego kojarzyłam, ale tego drugiego widziałam pierwszy raz na oczy. W garniturze, czerwone włosy, a zielone oczy widać było już z daleka.
***
Gdzie ja jestem? Dlaczego ja tych ludzi nie znam i mnie zabierają? Dobrze, że Edith była obok. Nie bałam się tak bardzo. Po jakimś kwadransie dojechaliśmy na miejsce. Była to ogromna rezydencja, wszędzie drzewa, kwiaty, a po środku fontanna. Przed tą Villą stali służący i dwoje mężczyzn. Jednego kojarzyłam, ale tego drugiego widziałam pierwszy raz na oczy. W garniturze, czerwone włosy, a zielone oczy widać było już z daleka.
Kierowca otworzył nam drzwi i pomógł wysiąść.
Stałam tam w szlafroku ze szpitala. Dranie nawet nie dali mi się przebrać.
- Panna Sakura jak nie miewam? – uśmiechnął się
nieznajomy czerwono włosy.
- Możesz gadać normalnie, a nie ze średniowiecza? –
spojrzałam na niego jak na kretyna, co chyba mu się to spodobało.
- Widzę córciu, że od rana ci humor dopisuje. To
jest Sasori no Akasuna. Przywitaj się. –
dopiero wtedy przypomniałam sobie, że to mój ojciec. Wszystko byłoby piękne,
ale dlaczego go nienawidziłam? Działał mi na nerwy.
- Dzień dobry. – podałam rękę, na co chłopak
pocałował moją dłoń. Miał coś takiego w sobie, że trudno mi było oderwać wzroku
od niego.
Kiedy
weszliśmy do pomieszczenia wszystko, ale to wszystko było ze srebra lub złota. Stałam i w zachwycie oglądałam obrazy,
podłogę, która też była ze srebra, sufit z ozdobami. Myślałam, że jestem w
pałacu.
- Wooow…. – powiedziałam szeptem obracając się w
środku holu.
- Chodź coś ci pokażę. – czerwono włosy złapał mnie za rękę i
poprowadził na górę schodami do ogromnej sypialni. Wielkie łoże, ogromne okna i
te niesamowite widoki.
- Po lewo jest twoja garderoba, a po prawo
łazienka. – uśmiechnął się.
- Ja tu śpię sama, tak?
- Na razie tak.
- A gdzie śpi Edith? – spytałam.
- Ona śpi obok twojego pokoju. Chcę ci coś jeszcze
powiedzieć. Edith może mieć operację i wyzdrowieć, jeśli tylko ty chcesz żeby
wyzdrowiała.
- Chcę! Pewnie, że chcę! Edith to moja przyjaciółka.
– powiedziałam.
- Także jutro pojedzie na badania. Ubierz się, bo
za jakieś dwie godziny mamy samolot do Paryża.
- Jak to ‘my’ ?
- No ja, ty, twoja przyjaciółka i twój tata. Mamy tam
pozostać przez jakiś czas. Znam dobrą klinikę, która pomoże tobie i Edith.
- Dobra, daj mi chwile. – Sasori wyszedł, a ja
zaczęłam się rozglądać po pokoju. Zastanawiałam się skąd ma tyle kasy na to
wszystko. Oglądając natknęłam się na album zdjęciowy. Dziwne, albumy powinny
zawsze leżeć na półkach albo w szafkach, szufladach, ale nie na wierzchu. Może
położyli go tu specjalnie, żebym coś sobie przypomniała.
Postanowiłam otworzyć album jak się wykąpie i
ubiorę.
Cały ten dom był zadziwiający.
Kiedy się odświeżyłam podeszłam do garderoby.
Garderoby? Wyglądała jak ogromy sklep z ubraniami! Wielki i z różnymi rzeczami,
butami, wszystkim. Ubrałam pierwszą lepszą sukienkę, szpilki, upięłam włosy w
koka i wyszłam.(Sukienka Sakury KLIK) Zapomniałam jednak zajrzeć do albumu.
Zeszłam szerokimi schodami na dół, a wzrok
czerwonowłosego wbił się we mnie.
- Jedziemy? – zaproponowałam, a już na dworze
stała czarna limuzyna.
***
Jechałem samochodem jak najszybciej do tej całej
rezydencji Akasuna. Jednak nie
spodziewałem się tego, co usłyszę.
- Panicz Sasori razem z państwem Haruno wyjechali
do Paryża. Nic więcej mi nie wiadomo. –oznajmiła
służąca.