SasuSaku

Sasu-Saku-love2
piątek, 12 lipca 2013
6. ''w niebie będzie mi lepiej..''
Rozdział dedykuje Ewcia-chan dziękuję za pomoc!
..............................................
Miesiąc później.
Było już późno, kiedy wychodziłam z Sasuke ze szpitala. Ojciec coraz rzadziej odwiedzał mamę po podpisaniu dokumentów.
-Odprowadzę cię. - oznajmił zamykając drzwi.
-Nie musisz... - powiedziałam schodząc ze schodka.
-a czy ja się ciebie pytałem o zdanie? - w duchu cieszyłam się, że jest blisko. Najgorsze jest to, że przez ten cholerny miesiąc jeszcze bardziej się w nim zakochałam. Poznałam go z innej strony tej bardziej czułej... Zauważyłam, że gdy widzi moją mamę promienieje. Polubił ją. Jedynie mojemu tacie on nie odpowiada. Powiedział mi, że go nienawidzi, a nie wiem dlaczego.
-Sasuke... - chłopak wyciągnął szybko telefon i z zaskoczenie zrobił mi zdjęcie.
-Co to miało być?!
-Uuuuuśmieeech! - zaszedł mnie z tyłu i zrobił zdjęcie. Nie fortunnie odwróciłam się. Poczułam jak oddycha. Kiedy chłopak zaczął się odsuwać ja złapałam go za ramię i szepnęłam
-zostań... - Uchiha uśmiechnął się szyderczo, ale nad wyraz słodko.
-Czy ty chcesz mnie pocałować? - odskoczyłam, a po moim ciele rozlał się dreszcz gorąca.
-Jaaa? nieee... - złapał mnie za rękę i zaczął przybliżać.
-Sas..suke... - zamknęłam z całej siły oczy. Serce o mały włos,a by mi wyskoczyło z piersi.
Nagle poczułam jego usta na moim policzku. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka.
-Głupiutka. -poczochrał mnie po głowie.
***
Całą drogę się wygłupialiśmy. Cieszyłem się, kiedy ona była szczęśliwa, bolało mnie, kiedy płakała. Nie wiem, czy to można nazwać miłością, ale na prawdę mi na niej zależało. Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło odkąd pokochałem samo towarzystwo z nią.
-Cieszę się, że jesteś. - usłyszałem, kiedy się żegnaliśmy. Speszona dziewczyna pobiegła do mieszkania.
Całą drogę powrotną myślałem, że jestem trzy metry nad niebem, a może milion? Moje serce dziwnie biło, jakimś innym tempem. Usiadłem na kanapie wlewając sobie trochę wody do szklanki.
- a tobie co? - do mieszkania wszedł starszy Uchiha. Dopiero, kiedy spojrzałem na mojego brata przypominałem sobie historię Yuri i jego byłej.
-Itachi jak nazywała się twoja była przyjaciółka?
-Co cię tak nagle to zaczęło interesować? - oznajmił podając kurtkę służącej.
-Bo znam taką jedną, która ma podobną love story co ty..
-Taaa...? Opowiedz mi o tej dziewczynie, a ja ocenie. - usiadł koło mnie i otworzył puszkę zimnego piwa.
-W swoje 18 urodziny postanowiła zrobić huczną imprezę. Myślała, że to kolejny nudny dzień nawet jeśli to jest jej święto, nie wiedziała jak bardzo się myliła. Jej urodziny wypadały w wakacje, więc nie musiała iść kolejnego dnia do szkoły. Impreza rozkręciła się na dobre wszyscy tańczyli , śmiali się , ale ona stała i patrzyła swoimi tęczówkami na tłumy . Nagle poczuła na sobie czyiś wzrok .. zaczęła się rozglądać i jej spojrzenie natknęło się na wysokiego przystojnego bruneta . Jego tęczówki świdrowały ją , ona nie pozostała mu dłużna i w końcu podeszła do nieznajomego. Oczarowana tego nieznajomego wdziękiem spytała:
''Dlaczego mnie tak oglądasz?'', nieznajomy nie pytając o zdanie zaczął z nią tańczyć, a potem okazało się we wrześniu, że chodzą razem do tej samej klasy. Zaprzyjaźnili się i byli można powiedzieć nie rozłączni, ale ona wyjechała i....
-i nie dała nawet znać o sobie... - spojrzałem na jego przejętą minę. Starszy Uchiha wstał
i wyszedł z salonu. Ciekawe o czym wtedy myślał.
***
Leżałam na łóżku gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podeszłam i odtworzyłam je. Przede mną stała Ino i Hinata.
-Czeeść! - ucieszyłam się.
-Co u ciebie? doszczętnie zaszyłaś się już w tym domu. - powiedziała Ino siadając na sofie.
-Cały czas siedzę z mamą w szpitalu.
-No, ale chyba nie sama co?
-Rodzice wasi się zgodzili u mnie nocować? - spytałam nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
-No jasne, a gdzie twój tata?
-sama nie wiem... od kilku dni nie ma go w domu. - powiedziałam poddenerwowana.
-Dziewczyny... ja muszę wam o czymś powiedzieć... - odezwała się nagle Hinata.
***
-Naruto?! Co ty tu kurwa robisz?! - spytałem widząc jaki jest zaniepokojony.
-Odwiedziłem przyjaciela nie widać? - wszedł do środka zajmując kanapę.
-Coś ty taki przybity? Hinata cię rzuciła? - podałem mu szklankę gorącego kompotu.
-Hinata jest chyba w ciąży...
-Cooo?! jak to w ciąży?! Naruto debilu nie zabezpieczyłeś się?!
-Nie myślałem o tym...
-No to się wkopałeś w dziecko.
-Przestań! -Złapał się za głowę. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem.
-tak czułem, że coś odwalisz.
-Wiesz... ale z ciebie przyjaciel. - spojrzał się z podirytowaniem.
***
-Hinata, dlaczego się nie zabezpieczyliście?! - krzyczeliśmy razem z Ino na biedą dziewczynę, która zanosiła się płaczem.
-Nie myśleliśmy o tym, to było spontaniczne... - schowała twarz w dłonie.
-Naruto wie? - spytaliśmy obie.
-Oczywiście! Powiedział, że jakoś to załatwi, ale bardziej się boje rodziców.
-Jakoś to zaakceptują.. nie martw się tak... - objęliśmy ją.
-Jak ją lub jego nazwiesz? - spytała Ino.
-Ja tu się martwie jak powiedzieć rodzicom o wpadce, a ty mi karzesz wybierać już imię?! -wybuchła płaczem. Kurde jak mi było jej szkoda.
-No też racja... - przyznała.
-ale jestem bardziej ciekawa, co niby Uzumaki z tym ''faktem'' zrobi...
-dziecko to nie ''fakt'', idiotko! - poprawiłam blondynkę.
***
-nie gadaj, że ty będziesz ją namawiał do usunięcia?!
-No weź przestań! przecież nigdy bym tego nie zrobił Hinacie!
-tak w ogóle... Naruto... jak wy to zrobiliście?
-Nie wiesz jak się robi dzieci, debilu?!
-jejku jak ja się boje jej rodziców tym bardziej, że mam z nimi na pieńku!
-O swoich się nie martwisz?
-no coś ty...Oni to zrozumieją...
-Eh... Naruto głąbie!
***
Hinata, w końcu zasnęła. Nie wiem jak mogłabym jej pomóc...
Nie dość, że jest w ciąży to w dodatku ma na karku rodziców.
-Ino, a co u ciebie? - spytałam, kiedy na spokojnie usiedliśmy w salonie.
-Niby wszystko okey... tyle, że się zakochałam.
-Cooo? w kim?
-nie mogę powiedzieć...
-no okey, ale znam go? - byłam ciekawa w kim, zawsze mówiła, że miłość jest dla debili.
-Znasz, znasz... - naszą rozmowę przerwał telefon.
-Słucham?
-Sa...Sakura! - usłyszałam przerażony głos pielęgniarki Miyu.
-Co się stało?!
-Twoja mama.... umiera..
Nie czekając na autobus biegłam do szpitala. Kiedy zobaczyłam budynek przyspieszyłam. W środku zaczęłam szukać jakiejś dyżurującej pielęgniarki, jednak nikogo nie było. Wbiegłam do sali rodzicielki, ale widok pościelonego łóżka zwalił mnie z nóg.
-Nie ma jej... -do moich oczu napłynęły łzy.
-Gdzie jest moja mama! -krzyknęłam płacząc. Do sali wpadła pani Miyu.
-Sakura.. twoja mama jest pod respiratorem w innej sali.
-Gdzie..gdzie jest moja mama...? -spytałam płacząc. Myślałam, że moja mama... umarła. Jednak kiedy zobaczyłam ją podłączoną pod te urządzenie i ją... moje serce chciało pęknąć.
-Mogę do niej wejść? -spytałam.
-Jak na razie ustabilizowaliśmy jej stan, ale doktor kazał nikomu z zewnątrz nie wchodzić do pacjentki.
-Mam to gdzieś! ja chce być teraz z nią! -wydarłam się.
-Sakura proszę uspokój się...
-Jak mam być spokojna?! moja mama... umiera! -rozbeczałam się. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Przestań!
-Mamusiu... -dotknęłam szyby, przez którą było widać rodzicielkę. Te wszystkie pompy... przytłaczały mnie.
-Sakura nie mogę cię wpuścić... zrozum, że teraz bakterie mogą...
-Nie dokańczaj zdania! rozumie..m.
***
-Naruto jesteś zabawny! jak tak będziesz podchodził do sprawy to to dziecko wyrośnie na drugiego głąba. - roześmiałem się.
-Sasuke... telefon ci dzwoni. - do salonu wpadł Itachi z moim telefonem w ręku.
-Słucham? -odebrałem.
-Sasuke! jedź szybko do szpitala do Sakury, jej mama... umiera!- pierwsze co zrobiłem to rzuciłem komórkę na fotel i wybiegłem nie mówiąc nikomu nic z mieszkania. Wsiadłem do samochodu i na pełnym gazie jechałem do różowowłosej. Wpadłem do szpitala. Na korytarzu stała jakaś pielęgniarka, więc podbiegłem do niej.
-Prze...przepraszam , gdzie leży pani Haruno? -spytałem dysząc.
-Trzecie skrzydło, pokój 217. -Biegłem. Przed białymi drzwiami siedziała skulona postać.
-Sakura... -wyszeptałem. Powoli zacząłem się kierować w jej stronę. Gdy mnie zobaczyła wstała i zaczęła biec w moją strone. Dziewczyna objęła mnie i zaczęła ronić łzy.
-Bo...boję się! -widząc jej łzy poczułem ból w piersi. Uścisnąłem ją jak tylko potrafiłem.
-Z.... z nią jest... coraz gorzej.. -wyszeptała szlochając.
-Ciii... nic nie mów. -nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć.
Długo tak staliśmy. W końcu usiedliśmy na przeciwko sali. Haruno była taka słaba, że usnęła na moim ramieniu. Było już późno, więc miała prawo. Przez ostatnie dni tyle przechodzi...
***
Nastał ranek.
Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na Uchihe, który spał oparty o ścianę. Byłam mu taka wdzięczna, że przyszedł. Mimowolnie pocałowałam go w policzek. Chłopak jedynie się delikatnie poruszył i spał dalej.
Wstałam i podbiegłam od okna rodzicielki. Koszmar nadal trwał. Spojrzałam jeszcze raz na śpiącego czarnowłosego. Podeszłam do czarnego automatu z ciepłymi napojami i wrzuciłam parę drobniaków z kieszeni. Na szczęście wystarczyło na dwie gorące herbaty.
-Sasuke.. -szturchnęłam go delikatnie ramieniem. Jego czekoladowe oczy otworzyły się.
-Sakura, co z twoją mamą?! -spytał budząc się jak na zawołanie.
-Za chwile powinien lekarz przyjść, pij. - podałam mu ciepły płyn.
-O mnie się nie martw... - wziął ode mnie plastikowy kubek.
Do korytarza wszedł lekarz prowadzący chorobę mojej mamy. Podeszłam do niego.
-Co jest z moją mamą? -zadałam pytanie już w miarę normalnie.
-Twoja mama wczoraj w nocy zaczęła dusić się krwią, było ciężko, ale nie obeszło się od pomocy respiratora, ponieważ przestała samodzielnie oddychać. Jest bardzo osłabiona i ma niską odporność.
-Ale jak to z dnia na dzień?! -nie mogłam w to uwierzyć.
-Tak... jest coraz gorzej... Możesz się skontaktować ze swoją rodziną? musimy być przygotowani na najgorsze.. -opadłam. ''Moja mama? na najgorsze?''
-Sakura! -podbiegł do mnie karooki.
-Ona nie może umrzeć! -rozpłakałam się.
-Mama... mamusia... chcę do niej wejść! natychmiast! -rozkazałam wpadając pomału w histerię.
-musisz się uspokoić żeby do niej wejść. -ukucnął koło mnie.
-Dlaczego no... dlaczego mama?!
***
Tak bardzo było mi jej szkoda. Jak ona płakała...
Po nie całej godzinie wpuścili ją. Usiadła koło matki i trzymała za rękę. Płakała... Byłem taki zły na siebie, bo nie mogłem jej pomóc. W pewnym momencie poczułem na policzku łzę. Było mi cholernie źle. Jak widziałem przez co ona przeżywa. Poczułem się jak tamtego dnia, kiedy powiedzieli mi, że moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Co innego mogli powiedzieć szesnastolatkowi. ''Współczuje ci?'' to najgorsze kłamstwo na świecie. Człowiek, kiedy mówi, że współczuje ma tak na prawdę w dupie przez co ty przechodzisz.
Po kwadransie do korytarza wszedł tata zielonookiej, a za nim jakieś cztery starsze kobiety i trzech mężczyzn. Domyśliłem się, że to jej rodzina. Ukłoniłem się pokazując tym wyrazy szacunku. Wiedziałem, że różowowłosej ojciec nie przepada za mną. Wszyscy podeszli do okna i zobaczyli stan pani Haruno i jej córki. Starsza pani o lasce zaczęła płakać, a za nią podeszłego wieku mężczyzna z brodą. Nastała grobowa cisza, było słychać jedynie szlochanie. Spojrzałam jeszcze raz w okno, gdzie widziałem Sakurę w opłakanym stanie.
-To nie jest miejsce dla nieznajomych - odezwał się pan Haruno.
Nagle z pomieszczenia wydobyły się krzyki Saki.
-mamo! mamo nie umieraj! mamo ja będe grzeczna, tylko nie umieraj! mamusiu potrzebuje cie! - wszyscy podbiegli do okna.
-lekarza! lekarza! -zaczęły krzyczeć panie.
-Sakura! -wydarłem się.
Do korytarza wpadli lekarze i wbiegli do sali.
-mamooo! -Krzyczała.
***
Z mamą zaczęło sie coś dziać. Zaczęła umierać. '"dlaczego?!''. W pewnym momencie otworzyła oczy i wy ciągła sama tą rurkę.
-Ssa..Sakura... posłuchaj mnie...
-mamooo! Mamo nie umieraj! Ja będę już grzeczna...mamo!
-Mnie już wzywają tam do nieba.. Będzie mi tam dobrze... Nie płacz. -dotknęłam mojej dłoni.
-Sasuke cie kocha... widzę to... mama cie kocha, Sakura... - poczochrała mnie po głowie.
-Mamo... nie umieraj błaaagam! - z moich oczu leciały tak mocno łzy, że nie nadążałam je wycierać.
-pamiętaj, że zawsze będę przy tobie... - z urządzenia wydobył się najstraszniejszy dźwięk. Dźwięk, którego w tym momencie nienawidziłam.
-Mamoooo! Mamusiu! no proszę cie!
-Akt zgonu pacjentki: 11:12
---------------------------------------------
Szczerze? Pisałam ten rozdział i płakałam. Chyba to mój najdłuższy rozdział jaki pisałam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O boże nie wieżę , że uśmierciłaś mamę Sakury . Normalnie płakałam gdy to czytałam ! To takie smutne :c
OdpowiedzUsuńNo normalnie nie umiem się teraz cieszyć tym , że Sasuke jest przy Haruno , bo cały czas mam przed oczami jej matkę :c
Hinata w ciąży ? Serio ? Lol nie spodziewałabym się . Ciekawe co będzie dalej .
Dziekuję ci za dedykację , mam nadzieję , że pomogłam jakby co to wiesz gdzie pisać w razie pomocy :D
Domyślałam się, że to nastąpi :(
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdy kiedyś odejdzie, szkoda tylko, że na jej mamę przyszedł już czas :(
Czekam na nexta! :<
Naprawdę wzruszający rozdział, szkoda że jej mama zmarła :( Na szczęście Sasuke jest przy niej i ją wspiera :) Mam nadzieję że ojciec nie postanowi ich jakoś rozdzielić... Z niecierpliwością czekam na następną notkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!