Pogrzeby są najgorsze. Widzisz ukochaną osobę ostatni raz, tyle że martwą i czujesz już, że jej nigdy więcej nie spotkasz.
Mijały miesiące, a ja nadal nie mogłam się pogodzić ze śmiercią matki. Jedyną osobą wtedy przy mnie był mój przyjaciel Sasuke. Przyjaciel? postanowiliśmy nimi zostać. Nadal go kochałam. Byłam mu wdzięczna za to że jest. Bez niego nie dałabym rady.
Od pewnego czasu zauważyłam na jego ciele siniaki. Za każdym razem, kiedy się go pytam co mu się stało, on odpowiada, że przewalił się na treningu. Coś mi tu nie gra...
Siedziałam na tej beznadziejnej matematyce. Nie myślę, po prostu odpływam na tych lekcjach.
- Pamiętajcie! Jutro wycieczka, godzina czwarta rano przed szkołą. - ''dlaczego mnie zapisał na tą wycieczkę?!''
Zadzwonił dzwonek, wszyscy ukłonili się i zaczęli wychodzić z klasy. Zabrałam torbę i wyszłam na korytarz. Kierowałam się w stronę wyjścia, kiedy koło mnie znalazł się Uchiha.
- Kogo ja widzę... - spojrzałam na chłopaka, który się uśmiechał tak czule, że moje serce zaczynało eksplodować radością.
- odprowadzę cię. - jak powiedział tak zrobił.
Szliśmy wygłupiając się, zresztą my tak zawsze wracaliśmy do domu. Przy nim zapominałam o tym, że mamy nie ma.
***
Tak bardzo zaczęła mi sie podobać, że nie miałem odwagi powiedzieć jej o tym co mi się przydarza przez ostatnie dni.
- To widzimy się jutro? - spytała spoglądając swoimi zielonymi tęczówkami.
- taak, taaak. - spojrzałam na jej dom, w którym było czuć z dala nie nawieść pałającą do mnie jej ojca.
Byłem już w połowie drogi do domu, kiedy znowu przypałętali się sześciu dobrze zbudowanych mężczyzn, których nasyłał ojciec mojej ''przyjaciółki''.
- Noo.. chyba ponownie nie posłuchałeś naszego podopiecznego. - jeden z tych gnojków przywarł mnie do muru.
- Nigdy nie zostawię Sakury w spokoju, więc powiedźcie mu żeby odpuścił. - walnął mi pięścią w brzuch.
-Chyba nie wytłumaczymy ci słownie. - próbowałem się bronić, jednak na darmo. Oni byli zbyt potężni. Zaczęli mnie kopać po żebrach, po plecach... wszędzie.
Po jakiejś godzinie zostawili mnie.
- Mamy nadzieję, że w końcu się odczepisz od panienki Sakury.
- Ni...nigdy... - wykrztusiłem. Nieznajomi dobiegli do mnie i oberwałem jeszcze parę kopów w brzuch. Leżałem skulony zwijając się z bólu. Po paru minutach zniknęli mi z oczu. Powoli wstałem wycierając krew z ust.
Poobijany znów wszedłem do mieszkania. Na szczęście brata jeszcze nie było, więc miałem czas się ogarnąć. Wszedłem z ledwością pod prysznic. Mój stan psychiczny był na tyle silny, że chciałem wygarnąć temu całemu staremu dziadowi, co o nim myślę, ale były dwa powody, przez które nie mogłem tego zrobić. Była to Sakura i moje ledwo stojące ciało. Od dwóch tygodni całe poobijane nie mają, kiedy się zagoić.
Gdy wychodziłem z kabiny spojrzałem w lustro.
- Czy to się kiedyś skończy? - wyszeptałem.
- Sasuke, jesteś w łazience? - usłyszałem głos mojego brata.
- Ta, ale nie właź tu! - Krzyknąłem.
- No coś ty przecież widziałem cię już nagiego. - otworzył drzwi, a ja szybko zasłoniłem się szlafrokiem.
- Od kiedy ty taki wstydliwy się zrobiłeś, co? - uśmiechnął się szyderczo.
- Ogarnij... - wyszedłem z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju.
- Słuchaj barcie! - położył mi dłoń na plecach. Ból był taki nie wyobrażalny, że cicho jęknąłem.
- Co z tobą? - spytał.
- Nic...
- Sasuke nie oszukuj mnie. Rozbieraj ten szlafrok!
- Spadaj... - przywarł mnie do ściany.
- Kurwa Itachi! - odsunął kawałek materiału.
- Kto Ci to zrobił?! Jaki śmieć cię tak potraktował?! - ostro się wkurzył. Nie mogłem mu powiedzieć o tej całej sytuacji.
- Pobiłem się z kolegą... - skłamałem.
- Sasuke przestań ściemniać! - chyba tym razem się nie wykręcę.
- Obiecaj mi, że nic nikomu nie powiesz i zachowasz to dla siebie... Obiecasz?!
- Obiecuje jak na razie. Mów, co jest. - puścił mnie.
- Tata Sakury mnie szantażuje...
- Co robi?! - oburzył się.
- Zamknij się... Nasyła na mnie swoich ludzi i każe mi odczepić się od Sakury.
- Dlaczego jeszcze do cholery tego nie zrobiłeś?! Chcesz żeby cie w końcu zabił?!
- Itachi ty nic nie rozumiesz...
- To wytłumacz mi to!
- Ja... ja ją kocham. - spojrzał na mnie jak na kretyna.
- Jaja sobie teraz ze mnie robisz?!
- Nie, ja ją na prawdę kocham...
- Sasuke na świecie nie ma jednej dziewczyny. Dlaczego wybrałeś akurat ją?!
- Nie wiem... po prostu.
- Powiem to tylko raz i nie obchodzi mnie to jak zareagujesz. Jeżeli nie zerwiesz z Haruno kontaktów ja jej o tym powiem.
- Itachi cwelu!
- Powiedziałem raz, więcej razy nie będę się powtarzał, a teraz pakuj się na ten wyjazd.
- Jej mama nie dawno umarła... nie mogę jej zostawić.
- Ona da sobie rade bez ciebie. Nie rozumiesz?! - machnął ręką i wyszedł.
***
- Sakura! - usłyszałam głos ojca.
- Już idę.. - odpowiedziałam niechętnie.
- Usiądź musimy porozmawiać. - zaczęłam się bać tej rozmowy.
- O co chodzi? pakuję się..
- Po przyjeździe z wycieczki do Paengnyŏng wyjeżdżamy do Stanów.
- Słucham, że co?!
- To co słyszałaś. Dostałem dobrą prace w Stanach. Własna firma i dobrze prosperująca. Nie masz, co sie kłócić masz siedemnaście lat i musisz robić to co ja ci powiem.
- Przestań no! - rozpłakałam się.
- Tato, dlaczego ty mi to robisz?! - dodałam po chwili.
- Jeżeli dowiem się, że planujesz ucieczkę z tym całym chłoptasiem to mnie popamiętasz!
- Ale...
- Idź się pakować na tą całą wycieczkę, bo się rozmyśle!
- Nienawidzę cię! - wybiegłam.
***
- Kto by pomyślał, że ostatnie dni z Sakurą spędzę na wycieczce szkolnej.. - wyszeptałem pakując rzeczy do walizki.
Trzecia. Położyłem się na łóżku myśląc o ukochanej zielonookiej. Nie opłacało mi się zasnąć, skoro wyjeżdżam z domu 3:20.
- Sasuke wstawaj i się szykuj do wyjazdu! O nie spisz? - zapytał zdziwiony starszy brat.
- Nie opłacało mi się zasnąć.
- No też racja, zbieraj się.
Po nie długim czasie stałem przed szkołą. Nie którzy z klasy już tam stali.
- Hej Sasuke! -usłyszałem głos Uzumakiego.
- Cześć... - zacząłem się rozglądać za różowo włosom.
- Nie długo powinna przyjść z Ino i Hinatą.
- To Hinata też jedzie?
- Przecież ciąża to nie choroba.
- O wilkach mowa! - dodał po chwili.
-------------------------------------------------
No to na tyle ;D Z początku zacięłam się w połowie, ale dobrnęłam do końca.
W razie błędów PRZEPRASZAM!
SasuSaku

Sasu-Saku-love2
czwartek, 18 lipca 2013
piątek, 12 lipca 2013
6. ''w niebie będzie mi lepiej..''
Rozdział dedykuje Ewcia-chan dziękuję za pomoc!
..............................................
Miesiąc później.
Było już późno, kiedy wychodziłam z Sasuke ze szpitala. Ojciec coraz rzadziej odwiedzał mamę po podpisaniu dokumentów.
-Odprowadzę cię. - oznajmił zamykając drzwi.
-Nie musisz... - powiedziałam schodząc ze schodka.
-a czy ja się ciebie pytałem o zdanie? - w duchu cieszyłam się, że jest blisko. Najgorsze jest to, że przez ten cholerny miesiąc jeszcze bardziej się w nim zakochałam. Poznałam go z innej strony tej bardziej czułej... Zauważyłam, że gdy widzi moją mamę promienieje. Polubił ją. Jedynie mojemu tacie on nie odpowiada. Powiedział mi, że go nienawidzi, a nie wiem dlaczego.
-Sasuke... - chłopak wyciągnął szybko telefon i z zaskoczenie zrobił mi zdjęcie.
-Co to miało być?!
-Uuuuuśmieeech! - zaszedł mnie z tyłu i zrobił zdjęcie. Nie fortunnie odwróciłam się. Poczułam jak oddycha. Kiedy chłopak zaczął się odsuwać ja złapałam go za ramię i szepnęłam
-zostań... - Uchiha uśmiechnął się szyderczo, ale nad wyraz słodko.
-Czy ty chcesz mnie pocałować? - odskoczyłam, a po moim ciele rozlał się dreszcz gorąca.
-Jaaa? nieee... - złapał mnie za rękę i zaczął przybliżać.
-Sas..suke... - zamknęłam z całej siły oczy. Serce o mały włos,a by mi wyskoczyło z piersi.
Nagle poczułam jego usta na moim policzku. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka.
-Głupiutka. -poczochrał mnie po głowie.
***
Całą drogę się wygłupialiśmy. Cieszyłem się, kiedy ona była szczęśliwa, bolało mnie, kiedy płakała. Nie wiem, czy to można nazwać miłością, ale na prawdę mi na niej zależało. Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło odkąd pokochałem samo towarzystwo z nią.
-Cieszę się, że jesteś. - usłyszałem, kiedy się żegnaliśmy. Speszona dziewczyna pobiegła do mieszkania.
Całą drogę powrotną myślałem, że jestem trzy metry nad niebem, a może milion? Moje serce dziwnie biło, jakimś innym tempem. Usiadłem na kanapie wlewając sobie trochę wody do szklanki.
- a tobie co? - do mieszkania wszedł starszy Uchiha. Dopiero, kiedy spojrzałem na mojego brata przypominałem sobie historię Yuri i jego byłej.
-Itachi jak nazywała się twoja była przyjaciółka?
-Co cię tak nagle to zaczęło interesować? - oznajmił podając kurtkę służącej.
-Bo znam taką jedną, która ma podobną love story co ty..
-Taaa...? Opowiedz mi o tej dziewczynie, a ja ocenie. - usiadł koło mnie i otworzył puszkę zimnego piwa.
-W swoje 18 urodziny postanowiła zrobić huczną imprezę. Myślała, że to kolejny nudny dzień nawet jeśli to jest jej święto, nie wiedziała jak bardzo się myliła. Jej urodziny wypadały w wakacje, więc nie musiała iść kolejnego dnia do szkoły. Impreza rozkręciła się na dobre wszyscy tańczyli , śmiali się , ale ona stała i patrzyła swoimi tęczówkami na tłumy . Nagle poczuła na sobie czyiś wzrok .. zaczęła się rozglądać i jej spojrzenie natknęło się na wysokiego przystojnego bruneta . Jego tęczówki świdrowały ją , ona nie pozostała mu dłużna i w końcu podeszła do nieznajomego. Oczarowana tego nieznajomego wdziękiem spytała:
''Dlaczego mnie tak oglądasz?'', nieznajomy nie pytając o zdanie zaczął z nią tańczyć, a potem okazało się we wrześniu, że chodzą razem do tej samej klasy. Zaprzyjaźnili się i byli można powiedzieć nie rozłączni, ale ona wyjechała i....
-i nie dała nawet znać o sobie... - spojrzałem na jego przejętą minę. Starszy Uchiha wstał
i wyszedł z salonu. Ciekawe o czym wtedy myślał.
***
Leżałam na łóżku gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem podeszłam i odtworzyłam je. Przede mną stała Ino i Hinata.
-Czeeść! - ucieszyłam się.
-Co u ciebie? doszczętnie zaszyłaś się już w tym domu. - powiedziała Ino siadając na sofie.
-Cały czas siedzę z mamą w szpitalu.
-No, ale chyba nie sama co?
-Rodzice wasi się zgodzili u mnie nocować? - spytałam nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
-No jasne, a gdzie twój tata?
-sama nie wiem... od kilku dni nie ma go w domu. - powiedziałam poddenerwowana.
-Dziewczyny... ja muszę wam o czymś powiedzieć... - odezwała się nagle Hinata.
***
-Naruto?! Co ty tu kurwa robisz?! - spytałem widząc jaki jest zaniepokojony.
-Odwiedziłem przyjaciela nie widać? - wszedł do środka zajmując kanapę.
-Coś ty taki przybity? Hinata cię rzuciła? - podałem mu szklankę gorącego kompotu.
-Hinata jest chyba w ciąży...
-Cooo?! jak to w ciąży?! Naruto debilu nie zabezpieczyłeś się?!
-Nie myślałem o tym...
-No to się wkopałeś w dziecko.
-Przestań! -Złapał się za głowę. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem.
-tak czułem, że coś odwalisz.
-Wiesz... ale z ciebie przyjaciel. - spojrzał się z podirytowaniem.
***
-Hinata, dlaczego się nie zabezpieczyliście?! - krzyczeliśmy razem z Ino na biedą dziewczynę, która zanosiła się płaczem.
-Nie myśleliśmy o tym, to było spontaniczne... - schowała twarz w dłonie.
-Naruto wie? - spytaliśmy obie.
-Oczywiście! Powiedział, że jakoś to załatwi, ale bardziej się boje rodziców.
-Jakoś to zaakceptują.. nie martw się tak... - objęliśmy ją.
-Jak ją lub jego nazwiesz? - spytała Ino.
-Ja tu się martwie jak powiedzieć rodzicom o wpadce, a ty mi karzesz wybierać już imię?! -wybuchła płaczem. Kurde jak mi było jej szkoda.
-No też racja... - przyznała.
-ale jestem bardziej ciekawa, co niby Uzumaki z tym ''faktem'' zrobi...
-dziecko to nie ''fakt'', idiotko! - poprawiłam blondynkę.
***
-nie gadaj, że ty będziesz ją namawiał do usunięcia?!
-No weź przestań! przecież nigdy bym tego nie zrobił Hinacie!
-tak w ogóle... Naruto... jak wy to zrobiliście?
-Nie wiesz jak się robi dzieci, debilu?!
-jejku jak ja się boje jej rodziców tym bardziej, że mam z nimi na pieńku!
-O swoich się nie martwisz?
-no coś ty...Oni to zrozumieją...
-Eh... Naruto głąbie!
***
Hinata, w końcu zasnęła. Nie wiem jak mogłabym jej pomóc...
Nie dość, że jest w ciąży to w dodatku ma na karku rodziców.
-Ino, a co u ciebie? - spytałam, kiedy na spokojnie usiedliśmy w salonie.
-Niby wszystko okey... tyle, że się zakochałam.
-Cooo? w kim?
-nie mogę powiedzieć...
-no okey, ale znam go? - byłam ciekawa w kim, zawsze mówiła, że miłość jest dla debili.
-Znasz, znasz... - naszą rozmowę przerwał telefon.
-Słucham?
-Sa...Sakura! - usłyszałam przerażony głos pielęgniarki Miyu.
-Co się stało?!
-Twoja mama.... umiera..
Nie czekając na autobus biegłam do szpitala. Kiedy zobaczyłam budynek przyspieszyłam. W środku zaczęłam szukać jakiejś dyżurującej pielęgniarki, jednak nikogo nie było. Wbiegłam do sali rodzicielki, ale widok pościelonego łóżka zwalił mnie z nóg.
-Nie ma jej... -do moich oczu napłynęły łzy.
-Gdzie jest moja mama! -krzyknęłam płacząc. Do sali wpadła pani Miyu.
-Sakura.. twoja mama jest pod respiratorem w innej sali.
-Gdzie..gdzie jest moja mama...? -spytałam płacząc. Myślałam, że moja mama... umarła. Jednak kiedy zobaczyłam ją podłączoną pod te urządzenie i ją... moje serce chciało pęknąć.
-Mogę do niej wejść? -spytałam.
-Jak na razie ustabilizowaliśmy jej stan, ale doktor kazał nikomu z zewnątrz nie wchodzić do pacjentki.
-Mam to gdzieś! ja chce być teraz z nią! -wydarłam się.
-Sakura proszę uspokój się...
-Jak mam być spokojna?! moja mama... umiera! -rozbeczałam się. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Przestań!
-Mamusiu... -dotknęłam szyby, przez którą było widać rodzicielkę. Te wszystkie pompy... przytłaczały mnie.
-Sakura nie mogę cię wpuścić... zrozum, że teraz bakterie mogą...
-Nie dokańczaj zdania! rozumie..m.
***
-Naruto jesteś zabawny! jak tak będziesz podchodził do sprawy to to dziecko wyrośnie na drugiego głąba. - roześmiałem się.
-Sasuke... telefon ci dzwoni. - do salonu wpadł Itachi z moim telefonem w ręku.
-Słucham? -odebrałem.
-Sasuke! jedź szybko do szpitala do Sakury, jej mama... umiera!- pierwsze co zrobiłem to rzuciłem komórkę na fotel i wybiegłem nie mówiąc nikomu nic z mieszkania. Wsiadłem do samochodu i na pełnym gazie jechałem do różowowłosej. Wpadłem do szpitala. Na korytarzu stała jakaś pielęgniarka, więc podbiegłem do niej.
-Prze...przepraszam , gdzie leży pani Haruno? -spytałem dysząc.
-Trzecie skrzydło, pokój 217. -Biegłem. Przed białymi drzwiami siedziała skulona postać.
-Sakura... -wyszeptałem. Powoli zacząłem się kierować w jej stronę. Gdy mnie zobaczyła wstała i zaczęła biec w moją strone. Dziewczyna objęła mnie i zaczęła ronić łzy.
-Bo...boję się! -widząc jej łzy poczułem ból w piersi. Uścisnąłem ją jak tylko potrafiłem.
-Z.... z nią jest... coraz gorzej.. -wyszeptała szlochając.
-Ciii... nic nie mów. -nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć.
Długo tak staliśmy. W końcu usiedliśmy na przeciwko sali. Haruno była taka słaba, że usnęła na moim ramieniu. Było już późno, więc miała prawo. Przez ostatnie dni tyle przechodzi...
***
Nastał ranek.
Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na Uchihe, który spał oparty o ścianę. Byłam mu taka wdzięczna, że przyszedł. Mimowolnie pocałowałam go w policzek. Chłopak jedynie się delikatnie poruszył i spał dalej.
Wstałam i podbiegłam od okna rodzicielki. Koszmar nadal trwał. Spojrzałam jeszcze raz na śpiącego czarnowłosego. Podeszłam do czarnego automatu z ciepłymi napojami i wrzuciłam parę drobniaków z kieszeni. Na szczęście wystarczyło na dwie gorące herbaty.
-Sasuke.. -szturchnęłam go delikatnie ramieniem. Jego czekoladowe oczy otworzyły się.
-Sakura, co z twoją mamą?! -spytał budząc się jak na zawołanie.
-Za chwile powinien lekarz przyjść, pij. - podałam mu ciepły płyn.
-O mnie się nie martw... - wziął ode mnie plastikowy kubek.
Do korytarza wszedł lekarz prowadzący chorobę mojej mamy. Podeszłam do niego.
-Co jest z moją mamą? -zadałam pytanie już w miarę normalnie.
-Twoja mama wczoraj w nocy zaczęła dusić się krwią, było ciężko, ale nie obeszło się od pomocy respiratora, ponieważ przestała samodzielnie oddychać. Jest bardzo osłabiona i ma niską odporność.
-Ale jak to z dnia na dzień?! -nie mogłam w to uwierzyć.
-Tak... jest coraz gorzej... Możesz się skontaktować ze swoją rodziną? musimy być przygotowani na najgorsze.. -opadłam. ''Moja mama? na najgorsze?''
-Sakura! -podbiegł do mnie karooki.
-Ona nie może umrzeć! -rozpłakałam się.
-Mama... mamusia... chcę do niej wejść! natychmiast! -rozkazałam wpadając pomału w histerię.
-musisz się uspokoić żeby do niej wejść. -ukucnął koło mnie.
-Dlaczego no... dlaczego mama?!
***
Tak bardzo było mi jej szkoda. Jak ona płakała...
Po nie całej godzinie wpuścili ją. Usiadła koło matki i trzymała za rękę. Płakała... Byłem taki zły na siebie, bo nie mogłem jej pomóc. W pewnym momencie poczułem na policzku łzę. Było mi cholernie źle. Jak widziałem przez co ona przeżywa. Poczułem się jak tamtego dnia, kiedy powiedzieli mi, że moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Co innego mogli powiedzieć szesnastolatkowi. ''Współczuje ci?'' to najgorsze kłamstwo na świecie. Człowiek, kiedy mówi, że współczuje ma tak na prawdę w dupie przez co ty przechodzisz.
Po kwadransie do korytarza wszedł tata zielonookiej, a za nim jakieś cztery starsze kobiety i trzech mężczyzn. Domyśliłem się, że to jej rodzina. Ukłoniłem się pokazując tym wyrazy szacunku. Wiedziałem, że różowowłosej ojciec nie przepada za mną. Wszyscy podeszli do okna i zobaczyli stan pani Haruno i jej córki. Starsza pani o lasce zaczęła płakać, a za nią podeszłego wieku mężczyzna z brodą. Nastała grobowa cisza, było słychać jedynie szlochanie. Spojrzałam jeszcze raz w okno, gdzie widziałem Sakurę w opłakanym stanie.
-To nie jest miejsce dla nieznajomych - odezwał się pan Haruno.
Nagle z pomieszczenia wydobyły się krzyki Saki.
-mamo! mamo nie umieraj! mamo ja będe grzeczna, tylko nie umieraj! mamusiu potrzebuje cie! - wszyscy podbiegli do okna.
-lekarza! lekarza! -zaczęły krzyczeć panie.
-Sakura! -wydarłem się.
Do korytarza wpadli lekarze i wbiegli do sali.
-mamooo! -Krzyczała.
***
Z mamą zaczęło sie coś dziać. Zaczęła umierać. '"dlaczego?!''. W pewnym momencie otworzyła oczy i wy ciągła sama tą rurkę.
-Ssa..Sakura... posłuchaj mnie...
-mamooo! Mamo nie umieraj! Ja będę już grzeczna...mamo!
-Mnie już wzywają tam do nieba.. Będzie mi tam dobrze... Nie płacz. -dotknęłam mojej dłoni.
-Sasuke cie kocha... widzę to... mama cie kocha, Sakura... - poczochrała mnie po głowie.
-Mamo... nie umieraj błaaagam! - z moich oczu leciały tak mocno łzy, że nie nadążałam je wycierać.
-pamiętaj, że zawsze będę przy tobie... - z urządzenia wydobył się najstraszniejszy dźwięk. Dźwięk, którego w tym momencie nienawidziłam.
-Mamoooo! Mamusiu! no proszę cie!
-Akt zgonu pacjentki: 11:12
---------------------------------------------
Szczerze? Pisałam ten rozdział i płakałam. Chyba to mój najdłuższy rozdział jaki pisałam.
środa, 10 lipca 2013
5. ''Czy to miłość?''
Rozdział dedykuje Wszystkim Czytelnikom :)
--------------------------------------------------------------------
-Przepraszam cię Sasuke, ale musiałam ci o tym powiedzieć... - spojrzałem na nią.
-Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś, ale chyba teraz najgorsze przede mną...
-Chodzi ci o Sakurę? Czujesz coś do niej?
-Sam nie wiem... szczerze? jeszcze nie byłem zakochany. - Przyznałem się, choć to w tych czasach takie nie spotykane.
-Z czasem sam poznasz, czy to miłość.
-Przyjaciele? -wyciągnąłem rękę.
-Pewnie. -uścisnęła moja dłoń.
-Dziękuję jeszcze raz za tą szczerą rozmowę, a teraz mam prośbę.
***
Biegłam do kliniki z całych sił. Nie wiedziałam jak się zachować. ''O co mi tak na prawdę chodzi?!''. Ogarnęłam się i weszłam do sali.
-Dzień Doberek! -Powiedziałam, ale rodzicielka spała słaba, blada i nadal podpięta pod kroplówkę. Ku mojemu zdziwieniu taty nie było. Wczoraj wieczorem dzwonili z jego firmy, że urlop jest załatwiony, więc dlaczego go tu nie ma z mamą? Dziwne..
-Sakura? -usłyszałam znajomy głos.
-O dzień dobry Pani Miyu. -Powiedziałam wstając z krzesełka obok mamy.
-Możemy pogadać? -Spytała stanowczo.
Wyszłyśmy na korytarz.
-Doktor, który prowadzi leczenie Twojej mamy chce z tobą pogadać. Nazywa się Hisaki. Chodź zaprowadzę Cię.
Szłam tak jak by na skazanie. Nie wiedziałam o co może chodzić.
W końcu gdy doszliśmy do celu zobaczyłam starszego faceta, mniej więcej po trzydziestce. Biały fartuch leżał na nim idealnie.
-Sakura tak? Nazywam się Hisaki. Prowadzę leczenie twojej mamy już trzy lata, proszę usiądź. - Wskazał mi beżowe krzesełko.
-Miło mi pana poznać.
-Ponieważ masz siedemnaście lat i jesteś z bliskiej rodziny mogę ci powiedzieć trochę o stanie zdrowia twojej mamy. Musisz jedynie bez względu na to co powiem zachować spokój. -Zaczęłam się bać tej rozmowy, ale lepiej być poinformowanym niż po prostu nie wiedzieć nic, tym bardziej że tata nic mi nie mówił.
-Dobrze, postaram się... -Oznajmiłam napinając wszystkie mięśnie.
-Twoja mama ma raka trzustki. Próbujemy ustalić, czy to na pewno to, ponieważ twoja mama ma dopiero 38 lat, a raka trzustki mają dopiero kobiety po 60-tce. Wiemy, że nowotwór postępuje bardzo szybko, dlatego chcemy podjąć chemioterapię. -siedziałam jakby zahipnotyzowana. Wiedziałam jakiego rodzaju to jest rak.... ale jak...
-Sakura? -Zawołał moje imię.
-Proszę kontynuować. Dlaczego myślicie, że to akurat na to moja mama jest chora?
-Pacjentka ma ostry ból w górnej części brzucha promieniujący aż do pleców,ciemne zabarwienie moczu,odbarwienie stolca, nudności i wymioty oraz problemy z trawieniem. Ponad to utrata wagi i apetytu. Próbujemy na prawdę wszystkiego. Podajemy jej strasznie silne leki, ale to nie pomaga. Myślę. że jeśli nie zaczniemy chemioterapii ona może...
-Przestań! -Nagle jak grom z jasnego nieba po moich policzkach poleciały łzy.
-Twój tata nie wyraził zgody na chemioterapię, ale myślę że to będzie najlepsze rozwiązanie. Bynajmniej nie będzie tak cierpieć. -Wiedziałam, co to chemioterapia. Nie którzy zdrowieją po niej, a nie którzy umierają. Nie wyobrażam sobie życia bez mamy.
-Ja... ja muszę wyjść. -Wybiegłam z sali. Biegłam przed siebie. Po nie długim czasie znalazłam się w parku szpitalnym. '"Dlaczego? dlaczego akurat moją rodzinę?'' zaczęłam zanosić się płaczem, aż w końcu pękłam. Wszyscy przechodzący się na mnie patrzyli.
***
Widzę ją, ale dlaczego płacze czyżby jej mama... nie! Dobrze że Yuri podała mi adres tego szpitala. Bez wahania podbiegłem do niej. Dziewczyna spojrzała się na mnie zamglonymi oczyma.
-Sas...Sasuke? -Wybuchła jeszcze bardziej płaczem rzucając się ramionami na moja szyję. Mimowolnie przytuliłem ją.
Staliśmy długo tak w objęciach . Dopiero, kiedy przestała płakać usiadła ponownie na ławce wycierając rękawem policzki.
-Co się stało? -Spytałem poddenerwowany.
-Moja mama umiera... Najgorsze jest to, że bez chemioterapii się nie obejdzie... - nie wiedziałem co jej powiedzieć. Siedziałem i przyglądałem się przerażonej Różowowłosej.
-Mogę coś dla Ciebie zrobić? -Z moich ust wydobyły się słowa.
-Mam do ciebie prośbę. Moja mama chce cie poznać. -Nie musiała nic dalej mówić złapałem ją za rękę.
-Prowadź. -Uśmiechnąłem się. Na jej twarzy zagościł uśmiech.
Po nie długim czasie byliśmy na miejscu. W szpitalu była mała kwiaciarnia, więc kupiłem bukiet kwiatów i weszliśmy do sali.
-Dzień dobry. -powiedziałem.
-Dzień dobry! Sakura to jest ten chłopak? - na szpitalnym łóżku leżała blada kobieta w ciemnych, krótkich włosach. Ukłoniłem się lekko i spojrzałem na Sakurę, która wyglądała jak by wznosiła się nad ziemią.
Od tamtej pory spędzaliśmy mnóstwo czasu. Pan Haruno zgodził się na leczenie mamy Sakury. Codziennie widać było jak kobieta się zmienia, jak ją zmienia to leczenie... i jak zmieniło ją... Dziewczynę, w której widziałem wszystko.
----------------------------------
Nudziłam się i postanowiłam dodać nowy rozdział :D
Nie wiem czy się Wam podoba, ale moim zdaniem nie jest taki zły, bo od tego momentu zacznie się sporo dziać :)
Czekam na Wasze opinię :D
--------------------------------------------------------------------
-Przepraszam cię Sasuke, ale musiałam ci o tym powiedzieć... - spojrzałem na nią.
-Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś, ale chyba teraz najgorsze przede mną...
-Chodzi ci o Sakurę? Czujesz coś do niej?
-Sam nie wiem... szczerze? jeszcze nie byłem zakochany. - Przyznałem się, choć to w tych czasach takie nie spotykane.
-Z czasem sam poznasz, czy to miłość.
-Przyjaciele? -wyciągnąłem rękę.
-Pewnie. -uścisnęła moja dłoń.
-Dziękuję jeszcze raz za tą szczerą rozmowę, a teraz mam prośbę.
***
Biegłam do kliniki z całych sił. Nie wiedziałam jak się zachować. ''O co mi tak na prawdę chodzi?!''. Ogarnęłam się i weszłam do sali.
-Dzień Doberek! -Powiedziałam, ale rodzicielka spała słaba, blada i nadal podpięta pod kroplówkę. Ku mojemu zdziwieniu taty nie było. Wczoraj wieczorem dzwonili z jego firmy, że urlop jest załatwiony, więc dlaczego go tu nie ma z mamą? Dziwne..
-Sakura? -usłyszałam znajomy głos.
-O dzień dobry Pani Miyu. -Powiedziałam wstając z krzesełka obok mamy.
-Możemy pogadać? -Spytała stanowczo.
Wyszłyśmy na korytarz.
-Doktor, który prowadzi leczenie Twojej mamy chce z tobą pogadać. Nazywa się Hisaki. Chodź zaprowadzę Cię.
Szłam tak jak by na skazanie. Nie wiedziałam o co może chodzić.
W końcu gdy doszliśmy do celu zobaczyłam starszego faceta, mniej więcej po trzydziestce. Biały fartuch leżał na nim idealnie.
-Sakura tak? Nazywam się Hisaki. Prowadzę leczenie twojej mamy już trzy lata, proszę usiądź. - Wskazał mi beżowe krzesełko.
-Miło mi pana poznać.
-Ponieważ masz siedemnaście lat i jesteś z bliskiej rodziny mogę ci powiedzieć trochę o stanie zdrowia twojej mamy. Musisz jedynie bez względu na to co powiem zachować spokój. -Zaczęłam się bać tej rozmowy, ale lepiej być poinformowanym niż po prostu nie wiedzieć nic, tym bardziej że tata nic mi nie mówił.
-Dobrze, postaram się... -Oznajmiłam napinając wszystkie mięśnie.
-Twoja mama ma raka trzustki. Próbujemy ustalić, czy to na pewno to, ponieważ twoja mama ma dopiero 38 lat, a raka trzustki mają dopiero kobiety po 60-tce. Wiemy, że nowotwór postępuje bardzo szybko, dlatego chcemy podjąć chemioterapię. -siedziałam jakby zahipnotyzowana. Wiedziałam jakiego rodzaju to jest rak.... ale jak...
-Sakura? -Zawołał moje imię.
-Proszę kontynuować. Dlaczego myślicie, że to akurat na to moja mama jest chora?
-Pacjentka ma ostry ból w górnej części brzucha promieniujący aż do pleców,ciemne zabarwienie moczu,odbarwienie stolca, nudności i wymioty oraz problemy z trawieniem. Ponad to utrata wagi i apetytu. Próbujemy na prawdę wszystkiego. Podajemy jej strasznie silne leki, ale to nie pomaga. Myślę. że jeśli nie zaczniemy chemioterapii ona może...
-Przestań! -Nagle jak grom z jasnego nieba po moich policzkach poleciały łzy.
-Twój tata nie wyraził zgody na chemioterapię, ale myślę że to będzie najlepsze rozwiązanie. Bynajmniej nie będzie tak cierpieć. -Wiedziałam, co to chemioterapia. Nie którzy zdrowieją po niej, a nie którzy umierają. Nie wyobrażam sobie życia bez mamy.
-Ja... ja muszę wyjść. -Wybiegłam z sali. Biegłam przed siebie. Po nie długim czasie znalazłam się w parku szpitalnym. '"Dlaczego? dlaczego akurat moją rodzinę?'' zaczęłam zanosić się płaczem, aż w końcu pękłam. Wszyscy przechodzący się na mnie patrzyli.
***
Widzę ją, ale dlaczego płacze czyżby jej mama... nie! Dobrze że Yuri podała mi adres tego szpitala. Bez wahania podbiegłem do niej. Dziewczyna spojrzała się na mnie zamglonymi oczyma.
-Sas...Sasuke? -Wybuchła jeszcze bardziej płaczem rzucając się ramionami na moja szyję. Mimowolnie przytuliłem ją.
Staliśmy długo tak w objęciach . Dopiero, kiedy przestała płakać usiadła ponownie na ławce wycierając rękawem policzki.
-Co się stało? -Spytałem poddenerwowany.
-Moja mama umiera... Najgorsze jest to, że bez chemioterapii się nie obejdzie... - nie wiedziałem co jej powiedzieć. Siedziałem i przyglądałem się przerażonej Różowowłosej.
-Mogę coś dla Ciebie zrobić? -Z moich ust wydobyły się słowa.
-Mam do ciebie prośbę. Moja mama chce cie poznać. -Nie musiała nic dalej mówić złapałem ją za rękę.
-Prowadź. -Uśmiechnąłem się. Na jej twarzy zagościł uśmiech.
Po nie długim czasie byliśmy na miejscu. W szpitalu była mała kwiaciarnia, więc kupiłem bukiet kwiatów i weszliśmy do sali.
-Dzień dobry. -powiedziałem.
-Dzień dobry! Sakura to jest ten chłopak? - na szpitalnym łóżku leżała blada kobieta w ciemnych, krótkich włosach. Ukłoniłem się lekko i spojrzałem na Sakurę, która wyglądała jak by wznosiła się nad ziemią.
Od tamtej pory spędzaliśmy mnóstwo czasu. Pan Haruno zgodził się na leczenie mamy Sakury. Codziennie widać było jak kobieta się zmienia, jak ją zmienia to leczenie... i jak zmieniło ją... Dziewczynę, w której widziałem wszystko.
----------------------------------
Nudziłam się i postanowiłam dodać nowy rozdział :D
Nie wiem czy się Wam podoba, ale moim zdaniem nie jest taki zły, bo od tego momentu zacznie się sporo dziać :)
Czekam na Wasze opinię :D
poniedziałek, 8 lipca 2013
4.'' głupia i naiwna''
-Co to miało być? -Spytałam zdezorientowana.
-Ja sam nie wiem, bo mi się zrobiło przykro i...
-Przykro?! Najpierw mi mówisz, że nic do mnie nie czujesz, a teraz całujesz i co?! JEST CI PRZYKRO?! -wkurzył mnie.
-Ale wiesz, bo ja chyba...
-W co ty teraz grasz?! Myślałeś, że takim sposobem będziesz miał mnie i panią Yuri?! Wiesz co... natychmiast masz mnie zawieść do domu. Już nie śpię, więc pokaże ci gdzie mieszkam. -Zaczęłam się kierować szybkim krokiem w stronę jego auta, gdy nagle poczułam jak mnie zatrzymuje łapiąc za dłoń.
-Jesteś głuchy? -Myślałam, że go za chwilę zabije. ''Dlaczego faceci są tacy nienormalni?!''
Trzasnęłam drzwiami samochodu i pociągnęłam za pas.
Jechaliśmy w ciszy. Tylko czasami pytał się mnie, gdzie ma skręcić. Po nie długim czasie byliśmy na miejscu.
-Dobranoc. -Rzuciłam chłodno wysiadając.
-Sakura nie chodziło mi o to, że chciałem cię wykorzystać, tylko to był impuls. Nigdy czegoś takiego nie czułem...-Usłyszałam z tyłu za mną. ''Impuls? o czym on gada...''
-...więc jestem dla ciebie impulsem, tak? -Spytałam w miarę normalnie, ale i tak miałam ochotę go rozerwać.
-Nie to, że impulsem... Po prostu przy tobie nie czuje się jak przy tej nauczycielce...
-Porozmawiamy kiedy indziej, cześć.
***
''Olała mnie, tak po prostu...'' pomyślałem patrząc jak wchodzi do mieszkania.
Walnąłem pięścią w maskę samochodu i po nie długim czasie go odpaliłem .
Dlaczego byłem taki zły na to? sam nie wiem. Miałem jednak cichą nadzieję, że mi wybaczy.
***
-Dlaczego ten czas tak szybko leci?! W ogóle nie spałam... -Wstałam z ledwością i szłam do łazienki, wzięłam lekki prysznic i zaczęłam się ubierać do szkoły. Po nie całym kwadransie byłam na miejscu. Już z daleka poczułam wzrok czarnowłosego na moim ciele.
-Sakuraaa! -Usłyszałam głos Ino.
-Cześć, co słychać? -Spytałam.
-Dawno nie rozmawialiśmy. Sasuke się na ciebie patrzy.. -Spojrzałam na niego.
-Wiem... Chodźmy. -Przeszłam obok niego.
Lekcje minęły jak z bicza strzelił. Jedynie o czym myślałam to o tym, żeby jak najszybciej zjawić się w szpitalu u mamy.
-Do zobaczenia jutro dziewczyny -Pomachałam im na pożegnanie.
-Sakura zaczekaj! -Koło mnie zjawił się Uchiha.
-Słucham?
-Chciałem pogadać o wczorajsz...
-Było minęło.
-Serio? -Spytał zrezygnowany.
-Tak, przepraszam spieszę się. -Wyminęłam go. Wbiegłam szybko do autobusu, który zdążył przyjechać. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Zatrzymaliśmy się na parkingu szpitala. Pośpiesznym krokiem weszłam na górę. W sali siedział sam tata.
-Tato gdzie mama? -Zapytałam kładąc na małym, skórzanym fotelu torbę.
-Jest na badaniach. Posiedzisz tu trochę? Muszę iść do pracy podpisać jakieś faktury. -Przytaknęłam.
Po nie długim czasie do izby weszła rodzicielka.
-Mamo! -Uścisnęłam ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak bladej i słabej. Powstrzymywałam tylko łzy.
-Córeczka. Pomóż mi położyć się do łóżka. -Złapałam ją za ramię i powoli zaprowadziłam na posłanie. Kobieta ułożyła swoje słabe kości i zaczęliśmy konwersację. Długo rozmawialiśmy o Sasuke. Doszła do wniosku, że chłopak sam się pogubił w swoich uczuciach, ale najgorsze było jej pytanie.
-Sakura kochasz tego chłopaka? -Zaczerwieniłam się.
-No i co z tego skoro on kocha Panią Yuri... -Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Czyli jednak go kochasz? -Uśmiechnęła się.
-Taaaak... -Spuściłam głowę.
-Chcę go poznać. Skoro moja córka go pokochała to musi być jakiś wyjątkowy. -Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Kiedy chcesz go poznać?
-Jak najszybciej -Roześmiała się. ''No i ładnie... Ciekawe czy się zgodzi.''
Następnego dnia postanowiłam jakoś do niego zagadać. Chciałam żeby mama go zobaczyła tym bardziej, że nie jest z nią najlepiej.
''O jest!'' zauważyłam go z daleka. Biegłam, ale nie zdążyłam dojść do niego. Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam, że wchodzi razem z panią Yuri do schowka na sprzęt sportowy.
-Nie wierzę... -Szepnęłam ze łzami w oczach. Zdenerwowana podbiegłam do drzwi budki, ale tego co zobaczyłam się nie spodziewałam.
Czarnowłosy przytulał kobietę.
-tak myślałam... -Powiedziałam z ledwością przełykając ślinę.
-Sakura? -Wypowiedział, ale mnie to już nie obchodziło. Z całej siły walnęłam drzwiami i zaczęłam biec.
--------------------------------------------
jak Wam się podoba? Liczę na Waszą opinię :D
Do zobaczenia za TYDZIEŃ! :D
-Ja sam nie wiem, bo mi się zrobiło przykro i...
-Przykro?! Najpierw mi mówisz, że nic do mnie nie czujesz, a teraz całujesz i co?! JEST CI PRZYKRO?! -wkurzył mnie.
-Ale wiesz, bo ja chyba...
-W co ty teraz grasz?! Myślałeś, że takim sposobem będziesz miał mnie i panią Yuri?! Wiesz co... natychmiast masz mnie zawieść do domu. Już nie śpię, więc pokaże ci gdzie mieszkam. -Zaczęłam się kierować szybkim krokiem w stronę jego auta, gdy nagle poczułam jak mnie zatrzymuje łapiąc za dłoń.
-Jesteś głuchy? -Myślałam, że go za chwilę zabije. ''Dlaczego faceci są tacy nienormalni?!''
Trzasnęłam drzwiami samochodu i pociągnęłam za pas.
Jechaliśmy w ciszy. Tylko czasami pytał się mnie, gdzie ma skręcić. Po nie długim czasie byliśmy na miejscu.
-Dobranoc. -Rzuciłam chłodno wysiadając.
-Sakura nie chodziło mi o to, że chciałem cię wykorzystać, tylko to był impuls. Nigdy czegoś takiego nie czułem...-Usłyszałam z tyłu za mną. ''Impuls? o czym on gada...''
-...więc jestem dla ciebie impulsem, tak? -Spytałam w miarę normalnie, ale i tak miałam ochotę go rozerwać.
-Nie to, że impulsem... Po prostu przy tobie nie czuje się jak przy tej nauczycielce...
-Porozmawiamy kiedy indziej, cześć.
***
''Olała mnie, tak po prostu...'' pomyślałem patrząc jak wchodzi do mieszkania.
Walnąłem pięścią w maskę samochodu i po nie długim czasie go odpaliłem .
Dlaczego byłem taki zły na to? sam nie wiem. Miałem jednak cichą nadzieję, że mi wybaczy.
***
-Dlaczego ten czas tak szybko leci?! W ogóle nie spałam... -Wstałam z ledwością i szłam do łazienki, wzięłam lekki prysznic i zaczęłam się ubierać do szkoły. Po nie całym kwadransie byłam na miejscu. Już z daleka poczułam wzrok czarnowłosego na moim ciele.
-Sakuraaa! -Usłyszałam głos Ino.
-Cześć, co słychać? -Spytałam.
-Dawno nie rozmawialiśmy. Sasuke się na ciebie patrzy.. -Spojrzałam na niego.
-Wiem... Chodźmy. -Przeszłam obok niego.
Lekcje minęły jak z bicza strzelił. Jedynie o czym myślałam to o tym, żeby jak najszybciej zjawić się w szpitalu u mamy.
-Do zobaczenia jutro dziewczyny -Pomachałam im na pożegnanie.
-Sakura zaczekaj! -Koło mnie zjawił się Uchiha.
-Słucham?
-Chciałem pogadać o wczorajsz...
-Było minęło.
-Serio? -Spytał zrezygnowany.
-Tak, przepraszam spieszę się. -Wyminęłam go. Wbiegłam szybko do autobusu, który zdążył przyjechać. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Zatrzymaliśmy się na parkingu szpitala. Pośpiesznym krokiem weszłam na górę. W sali siedział sam tata.
-Tato gdzie mama? -Zapytałam kładąc na małym, skórzanym fotelu torbę.
-Jest na badaniach. Posiedzisz tu trochę? Muszę iść do pracy podpisać jakieś faktury. -Przytaknęłam.
Po nie długim czasie do izby weszła rodzicielka.
-Mamo! -Uścisnęłam ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak bladej i słabej. Powstrzymywałam tylko łzy.
-Córeczka. Pomóż mi położyć się do łóżka. -Złapałam ją za ramię i powoli zaprowadziłam na posłanie. Kobieta ułożyła swoje słabe kości i zaczęliśmy konwersację. Długo rozmawialiśmy o Sasuke. Doszła do wniosku, że chłopak sam się pogubił w swoich uczuciach, ale najgorsze było jej pytanie.
-Sakura kochasz tego chłopaka? -Zaczerwieniłam się.
-No i co z tego skoro on kocha Panią Yuri... -Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Czyli jednak go kochasz? -Uśmiechnęła się.
-Taaaak... -Spuściłam głowę.
-Chcę go poznać. Skoro moja córka go pokochała to musi być jakiś wyjątkowy. -Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Kiedy chcesz go poznać?
-Jak najszybciej -Roześmiała się. ''No i ładnie... Ciekawe czy się zgodzi.''
Następnego dnia postanowiłam jakoś do niego zagadać. Chciałam żeby mama go zobaczyła tym bardziej, że nie jest z nią najlepiej.
''O jest!'' zauważyłam go z daleka. Biegłam, ale nie zdążyłam dojść do niego. Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam, że wchodzi razem z panią Yuri do schowka na sprzęt sportowy.
-Nie wierzę... -Szepnęłam ze łzami w oczach. Zdenerwowana podbiegłam do drzwi budki, ale tego co zobaczyłam się nie spodziewałam.
Czarnowłosy przytulał kobietę.
-tak myślałam... -Powiedziałam z ledwością przełykając ślinę.
-Sakura? -Wypowiedział, ale mnie to już nie obchodziło. Z całej siły walnęłam drzwiami i zaczęłam biec.
--------------------------------------------
jak Wam się podoba? Liczę na Waszą opinię :D
Do zobaczenia za TYDZIEŃ! :D
środa, 3 lipca 2013
3. ''Czas to zakończyć"!
Minęły dwa miesiące. W ciągu tych dwóch koszmarnych miesięcy dowiedziałam się, że moja mama ma raka, Sasuke nadal podrywa Panią Yuri, a Hinata zaczęła się spotykać z Uzumakim. Totalne okrucieństwo.
Szłam praktycznie na ostatnich siłach. W ogóle nie spałam, ale próbowałam dalej normalnie funkcjonować. Spojrzałam zamglonymi oczyma na Uchihe i jak gdyby nigdy nic wyminęłam go. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Wiedziałam, że nikt mnie tu nie zobaczy tym bardziej, że to boisko jest zamknięte od dwóch lat, z niewiadomych przyczyn.
-Sakura? -Usłyszałam głos bruneta.
-Nie potrzebuje litości. Zostaw mnie samą... -Spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem.
-A mogę przynajmniej usiąść obok ciebie?
-Jak chcesz... -Westchnęłam.
Siedzieliśmy tak w ciszy, ale jak pomyślałam o tym, że on nadal podrywa nauczycielkę po prostu roznosiło mnie w środku.
-Sasuke... Czujesz coś do mnie? -Chłopak spojrzał na mnie z rezygnowaniem.
-Tak myślałam.. Wiesz, chce Ci powiedzieć, że nie musisz się martwić o to, że tak ciągle za tobą chodzę i ci się naprzykrzam.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Że postanowiłam o tobie zapomnieć. -Wpatrywał się w moje zielone oczy jeszcze chwilę i zrobił dziwny grymas na twarzy.
Wstałam i powoli zaczęłam się kierować do budynku, kiedy przed moimi oczami nastała ciemność.
***
-SAKURA! -Krzyknąłem szybko podbiegając do upadającej różowo włosej. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kierować się do gabinetu pielęgniarki. Spojrzałem na jej bladą twarz, która wołała pomocy.
Strasznie zacząłem się martwić.. Wpadłem do szkoły, wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Otworzyła mi drzwi nauczycielka dyżurująca i położyłem ją na matę.
-Sasuke poczekaj na korytarzu. -Rozkazała mi pielęgniarka. Zrobiłem to o co mnie kazano.
Usiadłem w ławce, naprzeciwko drzwi.
-Co jej się stało? -Spytał Shikamaru.
-Sakura zemdlała.
-Po co się o nią martwisz skoro podoba ci się pani Yuri? -Zdenerwował mnie. Ta jego jadaczka działała tylko na moją niekorzyść.
-Zamknij się! Nie musi o tym wiedzieć cała szkoła, kretynie! -szepnąłem zdenerwowany.
-Dobra, dobra... -Wyminął mnie. ''Zaczynam żałować, że mu o tym powiedziałem, ale... Dlaczego tak bardzo się martwię o Haruno? ''
Po trzydziestu minutach w końcu otworzył się gabinet. Wstałem i zobaczyłem bladą różowo włosa. Podszedłem szybko do niej.
-Jak się czujesz? -Spytałem.
-Dobrze, dziękuję możesz już iść. -Powiedziała chłodno.
-odprowadzić cię do klasy?
-Jestem zwolniona do domu. Za chwilę mój tata po mnie przyjedzie. -Zaczęła iść wzdłuż korytarza.
-Przestań.. Mam tu szofera na miejscu. Wystarczy tylko...
-Daj mi spokój... -Otworzyła drzwi zewnętrzne. Już na parkingu czekała biała Kia Rio. Dziewczyna wsiadła nie spoglądając na mnie i odjechała.
Zacząłem się zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Wiem jednak to, że gdy mnie zignorowała poczułem się nie swojo.
***
-Sakura mówiłem: NIE PRZEMĘCZAJ SIĘ! -Zaczął mi prawić kazania.
-Tato... Po prostu nie mogę zostawić mamę z tym wszystkim. -Oznajmiłam prawie płacząc przypominając sobie, że ma raka.
Jechaliśmy w ciszy do samego domu. Kiedy wysiedliśmy z pojazdu podbiegła do nas sąsiadka.
-Panie Minho pańska żona jest w szpitalu! jakieś 20 minut temu ją zabrało pogotowie! -Moje serce przestało bić w pewnej chwili.
Po nie całym kwadransie byliśmy na miejscu. W pośpiechu szukaliśmy pokoju, w którym mogłaby leżeć.
-Przepraszamy gdzie leży Yoona Haruno? -Zapytał przestraszony ojciec.
-Pokój 203, drugie piętro. -Można było powiedzieć, że tam wlecieliśmy. Mama leżała pod kroplówką.
-Przepraszam was za to...-Oznajmiła płacząc. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że żyje. Tak bardzo się o nią bałam. Przytuliłam ją i zaczęłam szlochać.
-mamusiu... -Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak ona... umrze... NIE ONA NIE MOŻE UMRZEĆ!
***
Siedziałem na ławce tym razem przed szkołą. Po głowie chodziły jej słowa ''Postanowiłam o tobie zapomnieć.'', co to w ogóle ma być?! O mnie się nie zapomina!
-SASUKE! SASUKE! -Krzyczał już z daleka Uzumaki.
-Nie drzyj się. Co jest? -spojrzałem na niego.
-Sakury mama jest w szpitalu! Podobno w ciężkim stanie. -siedziałem nieruchomo. Jak pomyślałem sobie, co musi Haruno przeżywać... Od razu pobiegłem do auta i już nie czekając na szofera wyjechałem, w kierunku szpitala.
***
Zaczęło się ściemniać. Byłam taka zmęczona, ale chciałam zostać przy mamie.
-Sakura trzymaj pieniądze i jedź do domu. Ja tutaj zostanę. Wziąłem już sobie urlop.
-Chce z nią zostać... -Spojrzałam na śpiącą rodzicielkę.
-Już zemdlałaś, nawet ze mną nie dyskutuj. -Nie miałam, co się kłócić. Jak już przystanął na swoim to musiałam zrobić tak jak powiedział. Westchnęłam i pocałowałam mamę w czoło.
-Nie martw się, nie po to tu postawili tą kanapie. -Spojrzałam w kąt sali.
-A zapomniałem... Masz kluczyki od domu?
-tak...
-To idź już. -Poganiał.
Szłam powoli na przystanek, chociaż wiedziałam że takim sposobem nie zdążę na autobus. Po moich policzkach zacięcie płynęły łzy. Wyszłam na drogę, kiedy ku mojemu zdziwieniu ukazał się Czarnowłosy. Z początku myślałam, że to tylko moja wyobraźnia, ale gdy mnie dotknął w ramię doszło do mnie, że jest prawdziwy.
-Co tu robisz? -spytałam.
-Usłyszałem, że twoja mama jest w szpitalu i przyjechałem do Ciebie. -Rzuciłam mu się w ramiona. Zaczęłam płakać. Myślałam, że chłopak mnie odtrąci, w końcu zakochał się w Pani Yuri, ale tego nie zrobił. Moim zaskoczeniem było to, że mnie przytulił. Staliśmy tak jeszcze chwilę.
-odwiozę cię. -Otworzył mi szybko drzwi od samochodu.
-dziękuję...
***
Nie wiem, dlaczego, ale cieszyłem się , że jest obok mnie. Dopiero, kiedy zasnęła doszło do mnie, że tak na prawdę nie wiem gdzie ona mieszka. Postanowiłem zawieźć ją, do domku gdzie mieszkałem z rodzicami.
Wziąłem ją na ręce i delikatnie położyłem na łóżko. Patrząc na nią poczułem delikatne drżenie serca. Nie miałem tak przy Yuri.
Usiadłem na schodach przed domem. Po chwili koło mnie znalazła się Różowo włosa.
-Nie śpisz? -Spytałem.
-Miałeś mnie odwieźć do domu...
-Nie wiem gdzie mieszkasz.
-Mogłeś mnie obudzić.
-Siadaj przyniosę Ci coś do picia.
-nie chce... -Usiadła obok mnie. Moje serce ponownie zaczęło wibrować. ''Co jest?!''
-Sakura... -Spojrzałem na nią. Mimowolnie spojrzałem na jej malinowe usta. Przegryzłem delikatnie wargi.
-Co? Mówiłam nie chce litości...
-Ten no bo.. kurwa nie wiem co się ze mną dzieje?! -Walnąłem ręką o oparcie.
-Co jest z tobą?
-Nic...
-Jak tam z panią Yuri? -Spojrzałem na nią.
-A jak ma być... Ciągle to samo. Olewa mnie i po prostu ciągle mi mówi, że ma mnie dosyć.
-tak myślałam...
-Ja pójde spać, już wiem gdzie jest tu pokój. -Wstała.
-Sakura... -Zatrzymałem ją.
-Hym? -Zdążyła się odwrócić, kiedy wpiłem się w jej słodkie usta.
Szłam praktycznie na ostatnich siłach. W ogóle nie spałam, ale próbowałam dalej normalnie funkcjonować. Spojrzałam zamglonymi oczyma na Uchihe i jak gdyby nigdy nic wyminęłam go. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Wiedziałam, że nikt mnie tu nie zobaczy tym bardziej, że to boisko jest zamknięte od dwóch lat, z niewiadomych przyczyn.
-Sakura? -Usłyszałam głos bruneta.
-Nie potrzebuje litości. Zostaw mnie samą... -Spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem.
-A mogę przynajmniej usiąść obok ciebie?
-Jak chcesz... -Westchnęłam.
Siedzieliśmy tak w ciszy, ale jak pomyślałam o tym, że on nadal podrywa nauczycielkę po prostu roznosiło mnie w środku.
-Sasuke... Czujesz coś do mnie? -Chłopak spojrzał na mnie z rezygnowaniem.
-Tak myślałam.. Wiesz, chce Ci powiedzieć, że nie musisz się martwić o to, że tak ciągle za tobą chodzę i ci się naprzykrzam.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Że postanowiłam o tobie zapomnieć. -Wpatrywał się w moje zielone oczy jeszcze chwilę i zrobił dziwny grymas na twarzy.
Wstałam i powoli zaczęłam się kierować do budynku, kiedy przed moimi oczami nastała ciemność.
***
-SAKURA! -Krzyknąłem szybko podbiegając do upadającej różowo włosej. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kierować się do gabinetu pielęgniarki. Spojrzałem na jej bladą twarz, która wołała pomocy.
Strasznie zacząłem się martwić.. Wpadłem do szkoły, wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Otworzyła mi drzwi nauczycielka dyżurująca i położyłem ją na matę.
-Sasuke poczekaj na korytarzu. -Rozkazała mi pielęgniarka. Zrobiłem to o co mnie kazano.
Usiadłem w ławce, naprzeciwko drzwi.
-Co jej się stało? -Spytał Shikamaru.
-Sakura zemdlała.
-Po co się o nią martwisz skoro podoba ci się pani Yuri? -Zdenerwował mnie. Ta jego jadaczka działała tylko na moją niekorzyść.
-Zamknij się! Nie musi o tym wiedzieć cała szkoła, kretynie! -szepnąłem zdenerwowany.
-Dobra, dobra... -Wyminął mnie. ''Zaczynam żałować, że mu o tym powiedziałem, ale... Dlaczego tak bardzo się martwię o Haruno? ''
Po trzydziestu minutach w końcu otworzył się gabinet. Wstałem i zobaczyłem bladą różowo włosa. Podszedłem szybko do niej.
-Jak się czujesz? -Spytałem.
-Dobrze, dziękuję możesz już iść. -Powiedziała chłodno.
-odprowadzić cię do klasy?
-Jestem zwolniona do domu. Za chwilę mój tata po mnie przyjedzie. -Zaczęła iść wzdłuż korytarza.
-Przestań.. Mam tu szofera na miejscu. Wystarczy tylko...
-Daj mi spokój... -Otworzyła drzwi zewnętrzne. Już na parkingu czekała biała Kia Rio. Dziewczyna wsiadła nie spoglądając na mnie i odjechała.
Zacząłem się zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Wiem jednak to, że gdy mnie zignorowała poczułem się nie swojo.
***
-Sakura mówiłem: NIE PRZEMĘCZAJ SIĘ! -Zaczął mi prawić kazania.
-Tato... Po prostu nie mogę zostawić mamę z tym wszystkim. -Oznajmiłam prawie płacząc przypominając sobie, że ma raka.
Jechaliśmy w ciszy do samego domu. Kiedy wysiedliśmy z pojazdu podbiegła do nas sąsiadka.
-Panie Minho pańska żona jest w szpitalu! jakieś 20 minut temu ją zabrało pogotowie! -Moje serce przestało bić w pewnej chwili.
Po nie całym kwadransie byliśmy na miejscu. W pośpiechu szukaliśmy pokoju, w którym mogłaby leżeć.
-Przepraszamy gdzie leży Yoona Haruno? -Zapytał przestraszony ojciec.
-Pokój 203, drugie piętro. -Można było powiedzieć, że tam wlecieliśmy. Mama leżała pod kroplówką.
-Przepraszam was za to...-Oznajmiła płacząc. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że żyje. Tak bardzo się o nią bałam. Przytuliłam ją i zaczęłam szlochać.
-mamusiu... -Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak ona... umrze... NIE ONA NIE MOŻE UMRZEĆ!
***
Siedziałem na ławce tym razem przed szkołą. Po głowie chodziły jej słowa ''Postanowiłam o tobie zapomnieć.'', co to w ogóle ma być?! O mnie się nie zapomina!
-SASUKE! SASUKE! -Krzyczał już z daleka Uzumaki.
-Nie drzyj się. Co jest? -spojrzałem na niego.
-Sakury mama jest w szpitalu! Podobno w ciężkim stanie. -siedziałem nieruchomo. Jak pomyślałem sobie, co musi Haruno przeżywać... Od razu pobiegłem do auta i już nie czekając na szofera wyjechałem, w kierunku szpitala.
***
Zaczęło się ściemniać. Byłam taka zmęczona, ale chciałam zostać przy mamie.
-Sakura trzymaj pieniądze i jedź do domu. Ja tutaj zostanę. Wziąłem już sobie urlop.
-Chce z nią zostać... -Spojrzałam na śpiącą rodzicielkę.
-Już zemdlałaś, nawet ze mną nie dyskutuj. -Nie miałam, co się kłócić. Jak już przystanął na swoim to musiałam zrobić tak jak powiedział. Westchnęłam i pocałowałam mamę w czoło.
-Nie martw się, nie po to tu postawili tą kanapie. -Spojrzałam w kąt sali.
-A zapomniałem... Masz kluczyki od domu?
-tak...
-To idź już. -Poganiał.
Szłam powoli na przystanek, chociaż wiedziałam że takim sposobem nie zdążę na autobus. Po moich policzkach zacięcie płynęły łzy. Wyszłam na drogę, kiedy ku mojemu zdziwieniu ukazał się Czarnowłosy. Z początku myślałam, że to tylko moja wyobraźnia, ale gdy mnie dotknął w ramię doszło do mnie, że jest prawdziwy.
-Co tu robisz? -spytałam.
-Usłyszałem, że twoja mama jest w szpitalu i przyjechałem do Ciebie. -Rzuciłam mu się w ramiona. Zaczęłam płakać. Myślałam, że chłopak mnie odtrąci, w końcu zakochał się w Pani Yuri, ale tego nie zrobił. Moim zaskoczeniem było to, że mnie przytulił. Staliśmy tak jeszcze chwilę.
-odwiozę cię. -Otworzył mi szybko drzwi od samochodu.
-dziękuję...
***
Nie wiem, dlaczego, ale cieszyłem się , że jest obok mnie. Dopiero, kiedy zasnęła doszło do mnie, że tak na prawdę nie wiem gdzie ona mieszka. Postanowiłem zawieźć ją, do domku gdzie mieszkałem z rodzicami.
Wziąłem ją na ręce i delikatnie położyłem na łóżko. Patrząc na nią poczułem delikatne drżenie serca. Nie miałem tak przy Yuri.
Usiadłem na schodach przed domem. Po chwili koło mnie znalazła się Różowo włosa.
-Nie śpisz? -Spytałem.
-Miałeś mnie odwieźć do domu...
-Nie wiem gdzie mieszkasz.
-Mogłeś mnie obudzić.
-Siadaj przyniosę Ci coś do picia.
-nie chce... -Usiadła obok mnie. Moje serce ponownie zaczęło wibrować. ''Co jest?!''
-Sakura... -Spojrzałem na nią. Mimowolnie spojrzałem na jej malinowe usta. Przegryzłem delikatnie wargi.
-Co? Mówiłam nie chce litości...
-Ten no bo.. kurwa nie wiem co się ze mną dzieje?! -Walnąłem ręką o oparcie.
-Co jest z tobą?
-Nic...
-Jak tam z panią Yuri? -Spojrzałem na nią.
-A jak ma być... Ciągle to samo. Olewa mnie i po prostu ciągle mi mówi, że ma mnie dosyć.
-tak myślałam...
-Ja pójde spać, już wiem gdzie jest tu pokój. -Wstała.
-Sakura... -Zatrzymałem ją.
-Hym? -Zdążyła się odwrócić, kiedy wpiłem się w jej słodkie usta.
Subskrybuj:
Posty (Atom)