SasuSaku

SasuSaku
Sasu-Saku-love2

sobota, 16 listopada 2013

15. ''Gdzieś pomiędzy mną, tobą, a prawdą. ''

Z góry chciałam przeprosić za tak długi brak weny! 

Rozdział dedykuje moim czytelnikom, a przede wszystkim Ewie, którą chcę przeprosić, że tak długo musiała czekać <3 Miłego czytania <3 

W wolnej chwili zapraszam na mój nowy pomysł :D http://emilymarzenie.blogspot.com/







Ostatni dzień przed ślubem. Te wszystkie przygotowania doprowadzały mnie do szału. Coraz bardziej moja intuicja podpowiadała mi, że mam uciekać.
                Wstałam z łóżka i tak całą noc nie spałam.  Wszystko zaczęło mnie przerażać.
Najgorzej mieć  świadomość, że jest w moim życiu ktoś, kogo bardzo kocham. Życie bez niego nie ma sensu. Kidy zamykałam oczy widziałam ciemną postać, która jak we mgle rozpływała się, za każdym razem, kiedy otwierałam oczy. On, czy nawet ten ktoś jest moim marzeniem, jest moim wszystkim.
-Panienko Sakuro, śniadanie na stole. – usłyszałam służącą zza drzwi mojej sypialni.
                Nienawidziłam tych naszych wspólnych posiłków. Oni mogli rozmawiać  o czym chcą, ja natomiast miałam siedzieć i jak grzeczna dziewczynka nie udzielać się.
Nie chce tak żyć, ale co mam zrobić skoro jutro wesele?

***
Znów ten sam dzień, ta sama niepewność, to samo cierpienie.
Czas mi nie doskwierał, nic nie mogłem zaradzić swoim koszmarą, a nawet psychice, która jak grom z jasnego nieba zapadała się w ciemną, głęboką otchłań.
Usiadłem przy stole i jak zwykle próbowałem się rozbudzić kawą. Widząc, że to nie daje rezultatów zacząłem brać w tajemnicy przed wszystkimi leki rozbudzające. Niby zaradzały śpiącemu organizmowi, ale występowały coraz częściej skutki uboczne.
-Sasuke zjedź trochę… - nadawała Ino.
-Daj mi spokój… - wstałem i chwiejnym krokiem poszedłem do sypialni.
                Nagle przede mną zjawiła się blondyna i zaczęła mnie ciągnąć z powrotem do kuchni.
- Puść mnie. – powiedziałem.
- Nie Sasuke! Musisz coś jeść. Zobacz na siebie, jak ty wyglądasz?
- Daj mi spokój i zajmij się sobą.
- Sasuke myślisz, że tym sposobem znajdziemy Sakurę? – spojrzałem na nią i gdy miałem już jej wygarnąć, mój telefon zaczął dzwonić.
- Co jest Harry? 
- Mam dla ciebie dwie wiadomości. Pierwsza odnalazłem Sakurę, druga jutro bierze ślub. –  ‘’Co jaki ślub?!’’
- Sasuke pamiętasz te nowe czasopismo w Paryżu, o którym ci wspominałem?
- To było o nich tak?
- Dokładnie. – w jednej sekundzie moje serce zamarło. Poczułem jak moje ciało samo zareagowało i zaczęło biec w stronę samochodu. Poczułem, że mogę ją stracić. Nie patrząc na mój stan, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon zacząłem kierować się na lotnisko. Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że ujrzałem przed sobą ciemność.

***

Moje życie nabrało innego sensu, kiedy dowiedziałam się o śmierci Edith.
Po tym całym zabiegu zamiast polepszeniu stanu zdrowia, ona umarła. Wszystko znów straciło sens. Najgorsza była świadomość, że coś jeszcze się stało, coś, przez co moje serce, z każdą kolejną sekundą umierało.
Telefon.  Usłyszałam jak z mojej komórki dobija się nieznajomy numer.
- Słucham?
- Sakura?! Sakura to ty?! – wydobył się przerażony głos jakieś kobiety.
- Tak, w czym mogę pomóc?
- Nie wiem, czy pamiętasz Sasuke…  Ale, ale – w słuchawce słyszałam płacz dziewczyny.
- Co się stało?
- Sasuke miał wypadek, kiedy jechał do ciebie! On umiera! – moje serce zamarło. Nie rozumiałam tego zachowania.
                Rozłączyła się, a adres szpitala wysłała mi sms-em.
Mój odruch był jednoznaczny. Musiałam się z nim spotkać, choćbym miała iść do niego po trupach.
Wiedziałam, że jeżeli wyjadę teraz to na pewno nie zdążę na ślub, którego zresztą nie chciałam. Postanowiłam uciec.
Tego samego dnia w nocy zabrałam połowę swoich rzeczy, zamówiłam taksówkę i poleciałam pierwszym samolotem do USA.
Koszmary, które mnie prześladowały, musiało coś w tym być.
Do głowy napływały mi wspomnienia, wszystkie tyle, że jak przez mgłę. 

***

Miłość boli. Definicja miłości jest nie zgodna z uczuciami. Nie ma wsparcia, zaufania, niczego. Jesteśmy sami z uczuciem. Najgorszą rzeczą, jaką może być to stracenie ukochanej na zawsze.
                Ta ciemność.
-Dlaczego tu tak ciemno? – spytałem.
 W pewnym momencie dookoła mnie zauważyłem porozrzucane karty. Kiedy wziąłem jedną do ręki zobaczyłem w niej siebie i Sakurę. Zacząłem przeglądać następne i następne, wszystkie pokazywały nasze wspólne chwile.
- Sasuke.. – usłyszałem szept przede mną. Nie mogłem zobaczyć twarzy, było zbyt jasno.
- Sasuke moje dziecko. – wstałem i spojrzałem przed siebie.
- Mamo? Mamo, to ty?! – spytałem podenerwowany.
- Sasuke, ty nie możesz umrzeć. Całe życie przed tobą. – poczułem ciepło, gdy złapała mnie za rękę.
- Mamusiu, tak bardzo przepraszam.
- Pamiętaj, masz się nie poddawać.
- Już to zrobiłem, mamo. Dziewczyna, w której jestem zakochany ma jutro ślub.
- Skąd wiesz, czy jest szczęśliwa? Czasami nasze domysły to tylko przepuszczenia.
- Mamusiu, nie odchodź zostań.
- Jestem tu.
- A gdzie my właściwie jesteśmy?
- Gdzieś pomiędzy prawdą, kłamstwem, niebem, a piekłem.
- Dlatego tu tak ciemno? A co jest za tym światłem w oddali?
- Nicość. Światło jest po to, byś wybrał.
- Wybrał, co?
- Twój koniec, czy życie. – przyjrzałem się.
- Wydaje mi się, że jest tam pięknie.
- Pięknie…

***

Weszłam do szpitala. Kiedy pojawiłam się w holu wszyscy się na mnie gapili.
Podbiegła do mnie kobieta w czarnych, długich włosach trzymając na ręku małego chłopca.
- A ty po co tu przyjechałaś?! Wszystko przez ciebie! To przez ciebie Sasuke jest w takim stanie, że…  ŻE MOŻE NAWET UMRZEĆ! – Podbiegłam do pierwszego lepszego lekarza.
- Proszę mi powiedzieć, gdzie leży Sasuke Uchiha?! Błagam! – krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Nie można odwiedzić w tej chwili pacjenta. Jest w śpiączce.
- Muszę go zobaczyć, chociaż przed szybę, na chwilę…
- Niech doktor ją wpuści. – powiedział blondyn. Wszyscy stali w szoku, natomiast lekarz zaczął mnie prowadzić do chłopaka.

Przeszliśmy wzdłuż korytarzem, ale kiedy doszliśmy do sali, w której leżał  poczułam dreszcze i niesamowity niepokój.